Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski znalazł się na celowniku opozycji. Wszystko przez aferę z wołowiną. Po tym, jak dziennikarze TVN pokazali czarno na białym w „Superwizjerze”, że na rynek trafia niebezpieczne dla zdrowia ludzi mięso z chorych i padłych krów, wokół szefa resortu rolnictwa zrobiło się gorąco. PSL żąda od Ardanowskiego natychmiastowych działań, Kukiz’15 chce wyjaśnień, a PO wzywa go, by podał się do dymisji.
– Jesteśmy świadkami początku kolejnej wielkiej afery PiS związanej z niekompetencją ministrów rolnictwa – wcześniej Krzysztofa Jurgiela, a teraz Jana Krzysztofa Ardanowskiego – dotyczącą eksportu polskiej wołowiny, tego, co się dzieje z Inspekcją Weterynaryjną w Polsce i brakiem nadzoru nad żywnością, która była dotąd chlubą polskich rolników – powiedział Sławomir Neumann w poniedziałek na konferencji prasowej w Sejmie.
Według polityka PO, „zdrowa, polska żywność jest odzierana z dobrej marki”.
– Oczekujemy od premiera, że obejmie osobistym nadzorem resort rolnictwa, bo jego ministrowie są niekompetentni – oświadczył szef klubu PO-KO. W jego ocenie, Ardanowski, podobnie jak jego poprzednik w resorcie rolnictwa, „nie daje rady”. – Oczekujemy, że premier podziękuje Ardanowskiemu za tę – w cudzysłowie – pracę, bo szkody, które przynosi, są nieprawdopodobnie wielkie dla polskiego rolnictwa – grzmiał w Sejmie Neumann.
Odpierając zarzuty opozycji, minister rolnictwa stwierdził, że „mówienie o sprzedaży mięsa z padłych krów to nadużycie” i zapewnił, że „był to jeden przypadek nielegalnego uboju”. – W pełni kontrolujemy sprawę polskiej żywności – zadeklarował. – My nasz system będziemy naprawiali – obiecał.
Zdaniem Ardanowskiego, Polska jest coraz bardziej liczącym się eksporterem żywności na świecie. – Jesteśmy jednym z głównych graczy na światowych rynkach żywności i kwestionowanie wizerunku polskiej żywności, podkreślanie patologii, która została wskazana przez działającego, jak sądzę, w dobrzej wierze dziennikarza może zaszkodzić temu wizerunkowi – zaznaczył szef resortu rolnictwa.
Mięso z „leżaków” trafiło nie tylko do ponad 20 punktów w Polsce. Wołowina z chorych i padłych krów została wysłana do 10 krajów: Finlandii, Węgier, Estonii, Rumunii, Szwecji, Francji, Hiszpanii, Litwy, Portugalii i Słowacji. Jak poinformował Główny Lekarz Weterynarii, z nielegalnego uboju pochodziło ok. 9,5 tony mięsa, z czego 2,7 tony sprzedano w wymienionych krajach UE.
W poniedziałek do Polski przylecieli inspektorzy Komisji Europejskiej, aby zbadać sprawę nielegalnego uboju krów. Prowadzona przez nich kontrola potrwa do 8 lutego.