Arkadiusz Jakubik jest jednym z najbardziej charakterystycznych aktorów. W zeszłym roku zebrał doskonałe recenzje za brawurowo odegraną rolę księdza Kukuły w „Klerze” Wojciecha Smarzowskiego. Od stycznia aktora można oglądać w filmie „Psy 3. W imię zasad” Władysława Pasikowskiego, będącym kontynuacją kinowych hitów tego samego reżysera z pierwszej połowy lat 90.
Ale Jakubik to nie tylko aktor, ale także lider i wokalista rock‘n’rollowego zespołu Dr Misio. W wywiadzie udzielonym agencji Newseria Lifestyle podkreśla, że w swoje koncerty zawsze angażuje wszystkie siły. – Zdarza się, że podczas koncertów unosimy się kilka centymetrów nad ziemią – opowiada.
– Znalazłem w rock’n’rollu, w muzyce coś, czego nigdy nie dotknąłem i pewnie nie dotknę na innych planetach, na innych obszarach – mówi. – Rock’n’roll to nie jest film, to nie jest przedstawienie teatralne, tylko po prostu wychodzi człowiek na scenę, ma kilku przyjaciół, którzy trzymają instrumenty, i trochę tak wychodzi się na golasa, bo nie ma się za czym schować, za jakąś postacią, za jakąś kreacją. Wychodzę więc i śpiewam o tym, co mnie boli, o tym, co siedzi mi w głowie, w sercu, i dzielę się tym z ludźmi – wyznaje Jakubik.
Jak podkreśla muzyk, „każdy koncert jest zupełnie inny, ale obojętnie, czy gramy go na Woodstocku dla kilkudziesięciu tysięcy ludzi, czy gramy go w małym klubie, gdzie przyjdzie tych osób 50, gramy tak samo, jakby to był nasz najważniejszy, ostatni koncert w życiu”. – Tylko wtedy udaje się wygenerować taką energię, że czas staje w miejscu, że się po prostu gdzieś przenosimy, w jakieś zupełnie niezbadane rejony naszej głowy, wyobraźni. Po prostu odrywamy się od ziemi i wow! Czas przestaje istnieć. I to jest w tym wszystkim nieocenione, jedyne, i myślę, że nigdzie indziej tego nie znajdę – stwierdza artysta.