W 2016 roku przedstawiciel każdego z ministerstw gabinetu Beaty Szydło występował na sali plenarnej Sejmu z listą nieprawidłowości, jakich dopuściły się przez osiem lat rządy koalicyjne PO-PSL, na czele których stał najpierw Donald Tusk, a następnie Ewa Kopacz. W długich wystąpieniach ministrowie rządu PiS wyliczali nadużycia finansowe i gospodarcze, jakich mieli się dopuścić ich poprzednicy.
– Przez osiem lat budowano państwo teoretyczne, w którym obywatele się nie liczyli. W tym czasie Polacy stracili około 340 miliardów złotych – oświadczyła wówczas, po audycie w ministerstwach, premier Beata Szydło.
Politycy PiS przekonywali, że wyniki audytu w resortach przedstawiały ponury obraz rządów PO-PSL, a ministrowie rządów Tuska i Kopacz wykazywali się „pazernością i rozrzutnością”. – Straty polskich firm z powodu toksycznych opcji walutowych to 9 mld zł. Pamiętamy też o zaniechaniach rządu PO-PSL w kwestii kredytów frankowych. Poprzedni rząd zamiast uszczelniać system podatkowy, wprowadzał podwyżki podatków – zapewniał przedstawiciel Ministerstwa Finansów.
W dwa lata po pamiętnym audycie, dokładnie 8 maja 2018 roku, poseł PO Krzysztof Brejza zapytał Ministerstwo Finansów w trybie dostępu do informacji publicznej, czy w wyniku ustalenia nadużyć, o których pisano w 2016 roku w audycie resortu finansów, złożono zawiadomienia do prokuratury.
Odpowiedź, jaką otrzymał Brejza, jest zdumiewająca. Z pisma Ministerstwa Finansów wynika jednoznacznie, że żadnych zawiadomień do prokuratury nie było, ponieważ „nie zachodziły przesłanki do zgłoszenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa”.
No to bum❗️Nie było ŻADNEGO zawiadomienia Min.Finansów po słynnym tzw. "audycie" zrobionym przez #PiS dwa lata temu po rządach PO 😂@BLewak zwróć uwagę, że nawet Min. Finansów bierze ten "audyt" w cudzysłów😅 pic.twitter.com/qNlhzmqx1T
— Krzysztof Brejza (@KrzysztofBrejza) May 23, 2018