REKLAMA
ShareInfo.plPolitykaBon Zdrowotny Konfederacji. Będziemy umierać pod płotem?

Bon Zdrowotny Konfederacji. Będziemy umierać pod płotem?

Bon zdrowotny Konfederacji, a składka zdrowotna
fot. Facebook / slawomirmentzen

Polski system ochrony zdrowia funkcjonuje znakomicie – powiedział nikt, nigdy. Służba zdrowia w naszym kraju pozostawia bardzo wiele do życzenia. Choć podatnicy co roku wsypują do systemu miliardy, jakość i dostępność usług nie poprawia się. Do tej pory jedynym pomysłem na poprawienie tego stanu  było – znów – dosypanie pieniędzy do studni bez dna, jaką jest Narodowy Fundusz Zdrowia. Czy to rozwiąże problem? A może rozwiązania administracyjne? Takie proponuje Konfederacja i ich Bon Zdrowotny. „Nawet wyrostka w szpitalu za to nie wytną” – czytamy w mediach. Sprawdźmy, czy rzeczywiście tak jest.

REKLAMA

Jak zreformować polską ochronę zdrowia w taki sposób, żeby przeznaczane na nią dziesiątki miliardów złotych zaczęły działać na korzyść obywatela? Do specjalisty z refundacją z NFZ trzeba czekać nierzadko miesiącami. Czy dodatkowe finansowanie jest w stanie to zmienić? Nadzieje w „dosypaniu pieniędzy” do systemu opieki zdrowotnej wiąże m.in. Lewica, która od lat w swoim programie proponuje zwiększenie finansowania ochrony zdrowia o kolejne punkty procentowe PKB.

Bon Zdrowotny Konfederacji. Co to jest? Jak działa?

W opozycji do tego pomysłu stoi Konfederacja, która stawia na rozwiązania administracyjne. Ich „Bon Zdrowotny” spotkał się z niezbyt dobrym przyjęciem ze strony opinii publicznej, a w właściwie mediów, bo w tej kwestii żadnego sondażu nie sporządzono. Na czym polega bon zdrowotny i czym się różni od stanu obecnego?

„To znaczy: teraz każdy Polak płaci pod przymusem składki zdrowotne na ubezpieczenie do NFZ-u, chodzi o to żeby NFZ nie był monopolistą. Jeśli na jakimkolwiek rynku mamy monopolistę, to zawsze wiąże się z wysokimi cenami i niskim poziomem jakości usług, stąd chcemy wpuścić na ten rynek konkurujących z NFZ ubezpieczycieli. Oni mogą być publiczni, mogą być prywatni, chodzi o to, żeby każdy Polak miał do wyboru, gdzie płaci swoją składkę zdrowotną. Każdy taki ubezpieczyciel byłby zobowiązany do pobierania składki tylko w takiej wysokości, niezależnie od stanu zdrowia ubezpieczonego, natomiast rywalizowaliby ze sobą koszykiem usług i poziomem jakości usług zdrowotnych” – tłumaczył Sławomir Mentzen z Konfederacji dla „Faktu”.

REKLAMA

Bon zdrowotny został przez dziennikarzy bardzo szybko przeliczony na równą kwotę, przypadającą na obywatela w ciągu jednego roku. Wpływy ze składek podzielono równo na 38 mln obywateli Polski. Wyszło, że na każdego przypada ok. 4300 zł rocznie. Prędko pojawiły się również wyliczenia, że taka kwota nie pokrywa nawet operacji wycięcia wyrostka robaczkowego, której koszt oszacowano na 4 503 zł – według „Faktu”. Dalej pojawiły się kolejne kwoty, którymi opisywano koszty o wiele droższych zabiegów.

„Nawet wyrostka za to nie wytniesz”. Sprawdzamy.

Nie wiadomo, czy pomysł Konfederacji rzeczywiście usprawniłby ochronę zdrowia, czy może rzeczywiście lepiej byłoby zwiększyć finansowanie obecnego systemu. Problem w tym, że media nierzetelnie analizują tę ideę.

„Całe to rozumowanie zasadza się na niezrozumieniu. Nie chodzi o to, że każdy dostałby na siebie kwotę i koniec. System polega na tym, że to są ubezpieczenia, czyli większość nas jest zdrowa, a z pieniędzy wszystkich finansujemy tych, którzy mają problem z chorobą. Podsumowując, choroby przewlekłe czy leczenie onkologiczne, byłoby dokładnie w ten sam sposób finansowane w systemie ubezpieczeń zdrowotnych” – mówił Krzysztof Bosak na antenie „Siódma 9” w czerwcu b.r. Dodał, że w system byłby publiczny i gwarantowany ustawowo.

REKLAMA

Biorąc pod uwagę przytoczony przykład wyrostka, nie byłoby możliwe sfinansowanie jego operacji z rocznej składki, wynoszącej ok. 4300 złotych. Tak samo jak niemożliwe jest nierzadko sfinansowanie szkody z ubezpieczenia OC samochodu, którego roczna składka wynosi np. 1000 złotych. Trudno też byłoby sfinansować ubezpieczenie NNW na kwotę 100 000 złotych z rocznej składki u prywatnych ubezpieczycieli, która waha się w przedziale od kilkudziesięciu do kilkuset złotych rocznie (rankomat.pl).

ZOBACZ TAKŻE
REKLAMA