Mieszkająca na co dzień we Francji mieszkanka Podkarpacia podjęła decyzję o złożeniu wniosku o apostazję. Jak opowiedziała w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, po przybyciu do kancelarii parafialnej usłyszała szokujące słowa.
Pani Agata urodziła się w katolickiej rodzinie. Sama przyznała, że nie rozumie nauki kościoła, a słowa duchownych nigdy do niej nie docierały. Kobieta wyjechała na studia do Anglii, a obecnie pracuje we Francji, czyli kraju, zgodnie z prawem, całkowicie świeckim.
W rozmowie z „Wyborczą” kobieta wyznała, że pozycja kościoła w Polsce, a także liczne afery pomogły jej w podjęciu decyzji o całkowitym wypisaniu się z jego struktur i złożenia wniosku o apostazję. Udała się więc w tej sprawie do swojej parafii.
– Kiedy ksiądz wreszcie przyszedł, nie chciał przyjąć mojej apostazji, bo stwierdził, że nie ma pewności, czy jestem z jego parafii, bo on mnie nie zna. Odpowiedziałam, że nie może mnie znać, bo nie chodzę do kościoła, ale jak chce, mogę pokazać dowód – opisuje kobieta.
To, co usłyszała od księdza, mocno ją zszokowało. – Powiedziałam mu, że uważam Kościół za organizację, która robi dużo zła. Zaczął dyskutować, że nie zgadza się z tym, że przez wieki Kościół zarobił więcej dobrego niż złego. Wtedy ja powiedziałam o pedofilii w Kościele, skandalach na całym świecie i o tym, że Kościół jako organizacja chroni pedofilów, ukrywa ich przed wymiarem sprawiedliwości, biskupi przenoszą księży do innych parafii. Wtedy usłyszałam słowa, które mnie w całej tej rozmowie najbardziej zaszokowały. Proboszcz wyjaśnił mi, że pedofile są chronieni, bo wspólnota uważa ich za swoich członków, i gdybym w mojej rodzinie ktoś zrobił świństwo, też bym go ukrywała. Byłam w szoku, że coś takiego można otwarcie powiedzieć! – twierdzi rozmówczyni „GW”.