Niepokojący się o Dedrę Wilkes (42 l.) sąsiedzi zwrócili się do policji o pomoc. Kobieta była zatrudniona w szpitalu Piedmont Newnan w amerykańskim hrabstwie Coweta, ale w ostatnim czasie nie było z nią kontaktu. Funkcjonariusze weszli do jej mieszkania 18 marca. W sypialni na łóżku leżały jej zwłoki, a obok siedział pięcioletni chłopczyk.
Zmarła w szpitalu pracowała przez ostatnie kilka lat, a syna wychowywała samotnie. Po jej znalezieniu chłopczyka przewieziono do najbliższego szpitala zakaźnego, gdzie przebadano go na obecność koronawirusa. Testy trzeba było wykonać, ponieważ zakażona była matka.
Daily Mail poinformowało, że Dedra Wilkes nie kontaktowała się bezpośrednio z pacjentami chorymi na COVID-19. Nie wiadomo jednak gdzie się zaraziła. – W ramach ostrożności, skontaktowaliśmy się z pracownikami i pacjentami, którzy mogli mieć z nią kontakt w ostatnim czasie. Na razie nie mamy sygnałów, że ktoś spośród nich ma koronawirusa – informuje rzecznik szpitala John Manasso.
Do tej pory na terenie Stanów Zjednoczonych wykryto blisko 86 tys. zakażeń na koronawirusa, przy czym zmarło już 1300 osób. Sytuacja najgorzej wygląda w stanie Nowy Jork.