Wakacyjny wypoczynek niespodziewanie zamienił się w krwawy koszmar. Serbski turysta Goran Nikolić i jego bliscy wypoczywali na jednej z greckich wysp – Leukadzie. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że wakacje nad ciepłym morzem nie staną się pięknym wspomnieniem, ale raczej niezapomnianym koszmarem.
W dniu kiedy doszło do niespodziewanej tragedii, Nikolić wraz żoną i dziećmi – 13-letnią córką i 18-letnim synem – spędzali wspólnie czas na plaży. Nagle Serb kątem oka dostrzegł ruch a ułamek sekundy potem ogromny ból. Później porównywał go w rozmowie z „Bilc” do „zderzenia z pociągiem”.
Co się okazało? Że na turyście wylądował jeden z paralotniarzy razem z jego instruktorem! Serb zdawał sobie sprawę, że niedaleko jest lądowisko dla tego typu pojazdów latających, ale nawet przez myśl mu nie przeszło, że może dojść do takiego zdarzenia.
„Nagle kątem oka dostrzegłem po lewej stronie cień. (…) Zacząłem się zastanawiać, czy iść popływać. Kiedy się odwróciłem, było już za późno, poczułem, jakby potrącił mnie szybko jadący pociąg” – relacjonował Goran Nikolić w rozmowie z „Bilc”.
42-latek stracił przytomność. Nic dziwnego – można powiedzieć, że rozbiła się na nim paralotnia. Na szczęście po jakimś czasie się obudził, nie zdając sobie nawet sprawy, co się wydarzyło. Ból nie ustał a z wielu ran i zadrapań leciała mu krew. Doznał bardzo poważnych obrażeń.
„Na rękach i nogach miałem zadrapania. Mój nos został dotkliwie złamany, czułem silny ból głowy. Nadal go odczuwam” – opowiadał Nikolić portalowi „Bilc”.
Tragedia na greckiej wyspie. Na turyście rozbiła się paralotnia
Najbardziej jednak martwił się nie o siebie, ale o bliskich. Szybko zobaczył, że ranna jest także jego żona. Została uderzona w kość policzkową. Płakała i krzyczała. Nikolić szybko zobaczył, że wszędzie leje się krew.
Co na to paralotniarze? Instruktor zaczął przepraszać 42-latka, wielokrotnie. Zamiast karetki do poszkodowanych wezwano… taksówkę. Nikolić myślał jednak na tyle trzeźwo, że kazał bliskim rejestrować całe zajście telefonem. Domagał się także zawezwania na miejsce policji. Na miejscu zjawił się rzeczywiście jeden funkcjonariusz. Postąpił on jednak tak, jakby chciał pozbyć się problemu. Uspokajał Serba i wysłał go do szpitala.
Później lekarz powiedział turyście, że powinien był wezwać karetkę i nalegać ratowników do wezwania radiowozu. Tym sposobem instruktor paralotniarstwa mógłby ponieść konsekwencje. Plażowicze powiedzieli natomiast Nikoliciowi, że takie sytuacje… zdarzają się tam kilka razy do roku.
Serb nie dał jednak za wygraną. Wynajął prawnika, z którym ma nadzieję złożyć w Grecji pozew przeciwko restauratorowi, od którego wynajął leżaki oraz przeciwko firmie, organizującej loty.