Władze białoruskiego Wołkowyska zdecydowały się ograniczyć ilość uczniów. Chodzi o placówkę gdzie uczy się po polsku. Polska dyplomacja zareagowała, bo ta decyzja poruszyła wielu rodziców, a także środowiska Polaków na Białorusi.
„MSZ wyraża nadzieję, że odpowiednie władze Białorusi znajdą właściwe rozwiązanie tej sytuacji, wychodzące naprzeciw oczekiwaniom dzieci i ich rodziców i zostanie ono zrealizowane w duchu pozytywnego dialogu politycznego, którego celem jest poszukiwanie nowych form dobrosąsiedzkiej współpracy leżącej w interesie obu państw” – czytamy w komunikacie biura rzecznika prasowego MSZ opublikowanym na Twitterze.
W sobotę już rozpoczął się w polskich szkołach na Białorusi nowy semestr. Szkoła w Grodnie przyjęła wszystkie dzieci, które zgłoszono – 87 uczniów. Kontrowersyjną decyzję podjęto jednak w Wołkowysku. Tam przyjęto zaledwie 18 uczniów, choć zgłoszeń było więcej.
Co na to władze powiatu grodzieńskiego? Włodarze wyjaśniają, że limit nie mógł być zwiększony z uwagi na deficyty lokalowe. Chodzi o szkołę, która jest jedną z niewielu w Wołkowysku, gdzie lekcje prowadzi się tylko na jedną zmianę.
Andżelika Borys, Prezes Związku Polaków na Białorusi, mówi wprost, że takie decyzje to po prostu jeden z elementów dyskryminacji naszych rodaków mieszkających na Białorusi.
– Nie jest realizowane prawo z konstytucji Białorusi odnośnie do zabezpieczenia pobierania nauki w języku ojczystym. Chodzi o mniejszość polską, która w tej chwili nie ma możliwości uczyć swoich dzieci w języku polskim w polskiej szkole w Wołkowysku – informuje Borys.
Wystosowano już w tej sprawie do Aleksandra Łukaszenki oficjalne żądanie. Zarząd Główny Związku Polaków domaga się od białoruskiego przywódcy wpłynięcia na władze obwodu grodzieńskiego, aby zaprzestały działań dyskryminacyjnych. Jak dotąd jednak problem nie został rozwiązany.