Po raz pierwszy od śmierci 29-letniego Mateusza Murańskiego publicznie głos zabrał jego ojciec – Jacek Murański. Mateusz Murański to postać znana szczególnie z gal freak-fightowych, na których walczył z innymi zawodnikami. Niektórzy mogą go także kojarzyć z serialu „Lombard. Życie pod zastaw”, gdzie również występował. Jego śmierć wywołała wiele spekulacji. Ojciec zmarłego mężczyzny rozmawiał o tym ze Sławomirem Jastrzębowskim z portalu „Salon24.pl”.
Mateusz Murański był gwiazdą całego szeregu polskich gal freak-fightowych (tj. walk dla ludzi niezwiązanych zawodowo z profesjonalnymi sportami walki). Występował w wydarzeniach, organizowanych m.in. przez Fame MMA, Prime Show MMA czy High League. W środę 8 lutego media poinformowały o śmierci 29-latka. Od tamtej pory Jacek Murański – ojciec Mateusza i postać również znana z walk freaków – nie zabierał głosu, aż do teraz.
„Moje milczenie było w tamtych dniach oczywistością. Czułem się odpowiedzialny za jeszcze dwie osoby. Czułem się odpowiedzialny za życie matki i narzeczonej Mateusza. To jest rozpacz, której nie da się opisać. Teraz po dwóch tygodniach jestem gotowy na tę rozmowę. Chcę powiedzieć, że Mateusz kochał życie i kochał ludzi. Ze swoją narzeczoną planował bardzo szczegółowo przyszłość” – powiedział Jacek Murański w wywiadzie ze Sławomirem Jastrzębowskim.
Jacek Murański przerywa milczenie. „Musiałem powiedzieć swojej żonie, że nasz syn nie żyje”
Ojciec 29-latka zaprzeczył szeregowi spekulacji, dotyczących momentu odnalezienia ciała Mateusza Murańskiego. Jacek Murański sprostował, że to właśnie on znalazł syna. Kiedy zorientował się, że coś jest nie tak, podjął próbę reanimacji, ale było już na to zbyt późno.
„Trzymam Mateusza za rękę. Przyjeżdża policja. Jacyś ludzie chodzą po domu. Policjanci, prokuratorzy, robią swoją robotę. Nie za bardzo wiem, co się dzieje. Dociera do mnie, że to ja muszę powiedzieć swojej żonie, że nasz syn nie żyje. Potwornie bałem się, że Asia i Karolina, narzeczona mojego syna mogą tego nie wytrzymać. Ale rodzicielska miłość do Mateusza, wulkany emocji w związku z zaistniałą sytuacją i niepogodzenie się z losem zostanie z nami po dzień ostateczny. Nic nas nie rozłączy bo rodzina to jest siła i właśnie tego przy wielkim bólu doświadczamy” – wyznał.
Przy okazji wywiadu Jacek Murański stanowczo zdementował wszelkie plotki, dot. przyczyny śmierci jego syna. Ratowniczka, która rzekomo była na miejscu zdarzenia miała bowiem stwierdzić, iż Mateusz Murański zmarł wskutek zażycia oxycodonu – silnego leku opioidowego.
„W żadnym przypadku. Nie stwierdzono tego lekarstwa w mieszkaniu, ani opakowań po nim. To bzdura. Nie wiem, skąd ta ratowniczka to wzięła” – tłumaczył Jacek Murański w rozmowie z Jastrzębowskim.
Mateusz Murański został uduszony? Wyniki sekcji zwłok za pół roku
Zapytany, czy może zapewnić, że Mateusz nie zażywał substancji psychoaktywnych, ojciec zmarłego stanowczo zaprzeczył takim zarzutom. „Tak, jestem pewien” – powiedział. Dodał, że przyczyną śmierci było najprawdopodobniej uduszenie, ale oficjalne informacje w tej kwestii pojawią się dopiero za pół roku.
„Patomorfolog powiedział mi, że przyczyną zgonu Mateusza mogło być gwałtowne zatrzymanie akcji serca prawdopodobnie z powodu uduszenia w połączeniu z ekstremalnym nocnym bezdechem, na który od wielu lat chorował, ale lekarka nie rozwinęła tego, szczegółowe wyniki sekcji zwłok będą za około pół roku. Wiemy, że w jego żołądku nie znaleziono żadnych lekarstw. W domu nie było żadnego oxycodonu. Boli mnie, że pamięć po Mateuszu jest hańbiona podawaniem kłamliwych informacji” – mówił Jacek Murański dla „Salon24.pl”.