Sprawa dotyczy Jacka Doleżała z Lichenia, którego trzy lata temu skatowali policjanci w miejscowości Szczawno-Zdrój. Sprawa jest podwójnie skandaliczna, bo dość, że „stróże prawa” prawo to złamali, to jeszcze mimo upływu tak długiego czasu, nie ponieśli z tego tytuły żadnej kary!
Do wałbrzyskiego sądu trafił akt oskarżenia przeciwko dwóm brutalnym policjantom dopiero pod koniec czerwca tego roku. Niedługo rozpocznie się ich proces.
Tragiczne wydarzenia miały miejsce w nocy 26 lipca 2014 roku w Szczawnie-Zdroju, gdzie pan Jacek przebywał w delegacji. W tym dniu po pracy wraz z kolegami udał się do parku. W pewnym momencie podjechał do nich radiowóz. Policjanci Tomasz S. i Łukasz M. postanowili ich wylegitymować, stwierdzając, że grupa mężczyzn wszczyna burdy.
„Siedzieliśmy i grzecznie rozmawialiśmy. Nikt nawet puszki z piwem nie zdążył otworzyć” – twierdzi pan Jacek. Gdy jeden z jego kolegów zaczął zadawać policjantom pytania, ci natychmiast skuli go kajdankami. „Zażądałem wyjaśnień, dlaczego się nas czepili.”
Wtedy wściekli już policjanci zaczęli go szarpać, Łukasz M. prysnął gazem w twarz pana Jacka, a następnie obaj policjanci rzucili się na niego i skuli w kajdanki. Na oczach wielu przechodniów wrzucili go do radiowozu i odjechali.
W radiowozie skatowali mężczyznę, bijąc na przemian łokciem i policyjną pałką, głównie po głowie i twarzy. W komisariacie zakrwawionego i ledwo oddychającego mężczyznę zakuli kajdankami do kaloryfera. Nie reagowali, gdy prosił o pomoc z powodu bardzo złego samopoczucia. Złamali się dopiero po dwóch godzinach, wzywając karetkę pogotowia.
Dość, że pan Jacek mocno odchorował brutalny atak policjantów, to jeszcze musiał tłumaczyć się przed sądem, po tym, jak jego oprawcy oskarżyli go o naruszenie nietykalności cielesnej podczas interwencji. Pod koniec 2015 roku sąd okręgowy oczyścił poszkodowanego ze wszystkich zarzutów, po czym w lutym 2016 roku prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów.