Polacy muszą się na to przygotować – szczególnie ci, którzy żyją w gospodarstwach domowych o niskich dochodach. Według najnowszych danych GUS i prognoz urzędu na przyszłość, inflacja nadal będzie nękała konsumentów. W październiku wskaźnik inflacji CPI wyniósł 5 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem w roku poprzedzającym. Miesięczny wzrost cen wyniósł natomiast 0,3 proc. Dane GUS wskazują na utrzymanie się presji inflacyjnej w gospodarce naszego kraju. Co drożeje najbardziej?
Jak dobrze wiemy – inflacja szczególnie dotknęła w naszym kraju cen żywności, ale to nie tutaj możemy doszukiwać się kolejnych podwyżek. Okazuje się, że najszybciej drożeją ubrania i buty. Według danych GUS za październik, rok do roku ceny tych artykułów wzrosły aż o 3,4 proc. Dla porównania – żywność podrożała w analogicznym okresie o 0,7 proc. Stabilne wydają się przy tym koszty związane z zakwaterowaniem, które wzrosły o 0,2 proc. r/r – wynika ze statystyk GUS, przytoczonych przez portal „Warszawa w Pigułce”.
Wzrost cen w październiku wyniósł 5 proc. rok do roku. Polacy musza być gotowi na negatywne skutki utrzymującej się presji inflacyjnej
Choć nominalnie najwięcej na inflacji tracą ci, którzy mają więcej pieniędzy, realnie drożyzna dotyka najbardziej najbiedniejszych. Wynika to ze wzrostu cen podstawowych produktów, których rodziny o niskich dochodach kupują najwięcej. Inflacja wymusza na osobach biedniejszych powstrzymywanie się od konsumpcji lub konieczność znajdowania tańszych i bardzo często gorszych jakościowo substytutów dotychczas kupowanych produktów. Taka sytuacja zwiastuje m.in. wzrost nierówności społecznych, tj. pogłębienie się różnic pomiędzy najbogatszymi, a najbiedniejszymi.
Pracownicy bronią się przed inflacją, pytając o podwyżki, co z kolei zwiększa presję płacową, a w efekcie pracodawcy szukają dodatkowych pieniędzy, zwiększając ceny – co nie zawsze jest możliwe. Koło zamyka się w momencie, kiedy konsument kupuje w sklepie droższy produkt. W międzyczasie rosną napięcia pomiędzy pracownikami pracodawcami. W niektórych branżach, które nie mogą pozwolić sobie na wzrost płac, może dochodzić do zwolnień pracowników, a to z kolei oznacza wzrost bezrobocia.