Jeden z najbardziej konserwatywnych parlamentarzystów z PiS to właśnie Stanisław Pięta. Okazuje się jednak, że obnoszenie się moralnością katolicką to tylko pozory. Jak donosi Fakt, poseł zdradził żonę uwodząc samotną kobietę. Potem jednak ją porzucił.
Poznali się w 2017 r. w trakcie obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej. Kobieta była mamiona przez Piętę obietnicami zatrudnienia w jego biurze poselskim. Mówił także o swoich wpływach w spółkach Skarbu Państwa.
Tak to relacjonuje dla Faktu uwiedziona i porzucona: – Powtarzał mi, że z żoną jest tylko dla dziecka, że nic ich nie łączy, że od dawna planuje się z nią rozstać, bo ona nie chciała mieć więcej dzieci, a on chce.
Konserwatywny polityk mówił kobiecie, że może urodzić nawet 6 dzieci ponieważ „ma idealną budowę do rodzenia dzieci”. Sam Pięta przyznaje, że posłał ją do ginekologa, celem sprawdzenia płodności. Miał jej również zagwarantować stanowisko pracy w PKN Orlen, aby zabezpieczyć ich „przyszłą rodzinę”
Snuł także w rozmowach z kobietą wizje biznesowe. – Znam ludzi od wojskowej roboty. Założę firmę, zwerbuję prywatne wojsko. Zrobię porządek w każdym mieście. Tak to robią Amerykanie – czytamy w korespondencji z kochanką.
Gdy zbliżały się wakacje jego zainteresowanie kobietą zaczęło znikać. Mówił, że jest zmęczony i nie ma czasu, co miało tłumaczyć ograniczoną korespondencję. Jednocześnie twierdził ciągle, że jest dla niego bardzo ważna. Z początkiem roku nie było już jednak żadnego kontaktu pomiędzy kochankami. Według kobiety, z powodu rozstania zachorowała na depresję. – Kilka miesięcy nie wstawałam niemal z łóżka. Nie malowałam się, zaniedbywałam pracę. Czuję się przez niego wykorzystana – mówi.
Zgodnie z relacjami porzuconej kobiety, poseł partii rządzącej był zmuszony wrócić do rodziny z uwagi na konieczność opieki nad córką, bo „potrzebuje ojca”. W liście pożegnalnym miał napisać, że „nie chciał jej krzywdy, żalu i smutku”.