Kurskiemu nie udało się zataić wypadku. Po co ta konspiracja?!

REKLAMA

Wypadek na drodze, w którym uczestniczył Jacek Kurski, może i nie należał do groźnych, natomiast to, co wydarzyło się chwilę później, jest zaskakujące i żenujące.

Przypomnijmy, że w poniedziałek prezes TVP wracał z opolskiego festiwalu służbową limuzyną, prowadzoną przez szofera. Auto z Jackiem Kurskim na zatrzymało się na poboczu. Gdy kierowca służbowej skody chciał ponownie włączyć się do ruchu, zapomniał o włączeniu kierunkowskazu i uderzył w prawidłowo wymijający limuzynę opel. Samochód z Kurskim wpadł do rowu. Auta zostały uszkodzone, jednak żadnej osobie biorącej udział kolizji nic złego się nie stało.

REKLAMA

Co jakiś czas pojawiają się nowe fakty przedstawiane przez świadków zdarzenia. Dzięki nim możemy m.in. dowiedzieć się, że wraz z Kurskim w aucie była w aucie jego partnerka Joanna Klimek z synem. Ale nie w tym problem. Dziwne jest to, co stało się zaraz po wypadku.

W chwilę po zderzeniu aut jego pasażerowie, łącznie z Kurskim, pospiesznie opuścili pojazd, pokonali rów melioracyjny i ukryli się w zagajniku! Świadek całej tej sytuacji relacjonował potem: – Wszystkim sterowała ta zgrabna blondynka w czapce z daszkiem z poważną miną. Tylko ona wychodziła z lasu, jak było coś do skonsultowania z kierowcą. Mały chłopczyk, który z nimi jechał wyglądał na nieprzejętego całą sytuacją i dobrze się bawił w lesie.

REKLAMA

W trakcie tej przedziwnej „partyzanckiej” akcji na miejscu pojawił się dyrektor opolskiej TVP Mateusz Magdziarz, znikając również w lasie, gdzie Kurski i spółka chowali się przed światem. Prezes TVP nie wyszedł z kryjówki nawet, gdy po niecałej godzinie zjawiła się na miejscu wypadku policja.

Mundurowi ustalili, że winnym wypadku jest kierowca Kurskiego. W pierwszym momencie zgodził się on na przyjęcie mandatu. Jednak na to szybko zareagowała pani Klimek, która ponoć miała krzyknąć, że „ich” prawnicy wszystko załatwią. Zaraz potem Kurski i Klimek z synem wsiedli do drugiego samochodu i odjechali.

Podziel się: