Trzeba przyznać, że ostatnio często słychać o kolejnych wyrokach sądu, nakazujących naczelnemu Newsweek Polska przepraszać za treść artykułów tygodnika i płacić niemałe kwoty w ramach zadośćuczynienia.
Drogo kosztuje go „wolność słowa” i przekonuje się, że jednak nie wszystko można bezkarnie opowiadać na łamach gazety. Dopiero co ogłoszono, że musi przeprosić Marka Jakubiaka z Kukiz’15 za oskarżenia o powiązania posła z gdańską mafią, a znów musi przepraszać kolejnego polityka.
Tym razem chodzi o posłankę Krystynę Pawłowicz, która stając się w kwietniu zeszłego roku bohaterką artykułu „Bulterierka Prezesa”, mogła o sobie przeczytać na łamach Newsweek Polska m.in.: „Jest psem gończym Kaczyńskiego. On ją spuszcza z łańcucha, ona warczy, szczeka i gryzie. Potem prezes mówi „siad”, „do budy”. A ona kładzie po sobie uszy i wykonuje polecenia”
Niekorzystny dla Lisa wyrok w tej sprawie zapadł w połowie czerwca i jest prawomocny. Są nakazał mu przeprosiny dla posłanki i „wyrażenie głębokiego ubolewania z powodu bezpodstawnego naruszenia dóbr osobistych” oraz „wprowadzenia czytelników w błąd” mają zostać zamieszczone na stronie Newsweek Polska. Dodatkowo naczelny tygodnika musi zapłacić 40 tys. zł. zadośćuczynienia na rzecz poszkodowanej.
Co było do przewidzenia, Lis zignorował decyzję sądu. Nie przeprosił Pawłowicz, nie zapłacił jej zadośćuczynienia w wysokości 40 tys. zł, a także nie uiścił ok. 7 tys. zł kosztów sądowych. W związku z tym komornik sądowy już zajął konta bankowe Tomasza Lisa.