Ministerialne pensje starczają na przysłowiowe waciki? Takie nasuwają się wnioski po wypowiedzi Gowina

REKLAMA

Obserwując poczynania rządu, który sam się wynagradza za pracę dla kraju sowitymi premiami, trudno powstrzymać się od wniosków, że każdy polityk, bez względu na barwy partyjne i wcześniejsze obietnice wyborcze, po dorwaniu się do koryta zapomina o przyzwoitości, bez skrupułów sięgając po pieniądze z niezmiennie dziurawego budżetu państwa.

W sytuacji, gdy brakuje pieniędzy na leczenie Polaków czy też emerytury, politycy nie widza niczego zdrożnego w tym, że tylko w zeszłym roku ministrowie, sekretarze i podsekretarze stanu zainkasowali łącznie 5 mln zł premii, a na nagrody dla pracowników 14 ministerstw wydano prawie 76 milionów złotych! Mniej zadowoleni z tego powodu okazali się Polacy, którzy w przeprowadzonej ankiecie przez IBRIS prawie w 80% wyrazili krytyczną opinię w związku z szastaniem przez polityków publicznymi pieniędzmi.

REKLAMA

Jakby tego było mało, Jarosław Gowin na antenie radiowej pozwolił sobie na utyskiwania w związku z… niskimi pensjami ministerialnymi! Zwierzył się słuchaczom: – Kiedy byłem jeszcze ministrem sprawiedliwości to czasami nie starczało mi do pierwszego. Miałem wtedy jeszcze trójkę dzieci na utrzymaniu. Sytuacja, w której minister zamiast skupiać się na sprawach państwa, zastanawia się jak dożyć do pierwszego, nie jest zdrowa. Należy porozumieć się z opozycją i od następnej kadencji podwyższyć ministerialne pensje. Niektórzy wiceministrowie biedują.

Stwierdził również: – Sytuacja, w której minister zamiast skupiać się na sprawach państwa, zastanawia się jak dożyć do pierwszego, nie jest zdrowa.

REKLAMA

Wypada nam jedynie współczuć w takim razie ministrom. I pogratulować milionom Polaków, którzy też zastanawiają się, jak dożyć do pierwszego, a przy tym muszą się skupiać na swojej pracy. I o ile przeciętny Polak za błąd w wykonywanej pracy, może z niej wylecieć z hukiem, o tyle polityk w naszym kraju za błędy nie ponosi żadnej odpowiedzialności!

Podziel się: