Zaczęło się niewinnie, o ile można w ogóle mówić o niewinności w wypadku kradzieży. Sławomir Wałęsa, syn legendarnego Lecha, połasił się w hipermarkecie na zapachową świeczkę. Początkowo konsekwencje nie były surowe, jednak przez ignorancję syna byłego prezydenta Polski sprawa wygląda coraz poważniej.
Kradzież świeczki o wartości 10 zł miała miejsce na początku roku. Przyłapany na tym występku Wałęsa ostatecznie został ukarany grzywną wysokości 20 złotych. I sprawa na tym mogłaby się zakończyć, pod warunkiem że pieniądze te zostaną wpłacone.
Jednak Sławomir Wałęsa z jakichś powodów grzywny nie zapłacił, więc w lipcu sąd zamienił grzywnę na 20 godzin prac społecznie użytecznych.
Czy tym razem miłośnik zapachowych świeczek dostosował się do decyzji sądu? Ależ skąd. Młody Wałęsa i tym razem zignorował wolę sądu. Społecznych prac nie zaliczył, co nie umknęło uwadze kuratora, który poinformował sąd o uchylaniu się od wykonania wyroku. Kurator złożył też wniosek o wykonanie zastępczej kary aresztu – teraz Wałęsie grozi 15 dni za kratkami.
Czy gra była warta świeczki?