To mogło się skończyć wielką tragedią! W piątkowy wieczór 29-lipca mały chłopczyk samotnie stał nad brzegiem Wisły w Warszawie. Donośny i rozpaczliwy płacz usłyszeli strażnicy miejscy, patrolujący okolicę, a następnie zauważyli dziecko bez opieki. Okazało się, że chłopiec nie jest z Polski. Znał tylko kilka słów po angielsku – podaje „Fakt”.
Było chwilę po 21:00, kiedy warszawscy strażnicy miejscy, którzy patrolowali nadwiślańskie bulwary, zauważyli samotne, małe dziecko nad brzegiem rzeki.
„Chłopiec nerwowo się rozglądał i płakał. Strażnicy podeszli do niego. Malec nie mówił po polsku. Znał kilka słów w języku angielskim. Nie miał żadnych obrażeń i nie wymagał pomocy medycznej. Strażnicy, którzy się nim zaopiekowali, zorientowali się, że dziecko zgubiło rodziców” – informuje w komunikacie referat prasowy straży miejskiej w Warszawie, cytowany przez „Fakt”.
Mały chłopiec stał nad brzegiem rzeki i płakał. Strażnicy miejscy stanęli na wysokości zadania
Później funkcjonariusze zaproponowali malcowi, iż pomogą mu szukać jego zagubionych opiekunów. Okazało się, że był to bardzo dobry pomysł.
„Odnalezienie ich nie było łatwe, ponieważ w piątkowy wieczór na bulwarach przebywa sporo ludzi. Jednak po kilkunastominutowych poszukiwaniach funkcjonariusze zauważyli przy moście Poniatowskiego zdenerwowaną kobietę. Gdy do niej podeszli, chłopiec rzucił się jej na szyję” – relacjonowała straż miejska.
Okazało się, że kobieta jest 25-letnią mieszkanką Bangladeszu, a jej mały syn musiał zbiec przy okazji jej nieuwagi.