„Gazeta Wyborcza” opublikowała wyniki śledztwa swojego reportera. Jak wykazało, Maciej L. – aktywista i członek zarządu Homokomanda, czyli organizacji zajmującej się walką o prawa LGBT+ – miał dopuścić się… gwałtu na mężczyźnie! L. miał zmusić swoją ofiarę do stosunku oralnego przez przyłożenie pistoletu do głowy.
„GW” ujawniła szokujące fakty, dot. jednego z członków zarządu Homokomanda. W artykule opisano historię 29-letniego tancerza Rafała, który miał paść ofiarą niezdrowego pociągu ze stronu Macieja L.
Do potwornego zdarzenia miało dojść 11 września. Nad ranem Rafał umówił się z nieznajomym mężczyzną na Grinderze – aplikacji randkowej dla gejów. Rozmówca wysłał mu zdjęcia twarzy – później okazało się, że nie swojej – oraz przekazał „instrukcje” schadzki. Obaj mieli być w kominiarkach. Nieznajomy dodał, że na początku spotkania poda Rafałowi kokainę, aby wzmocnić doznania seksualne.
Rafał miał już wówczas być pijany – co było spowodowane problemami w życiu osobistym. 29-latek zgodził się na spotkanie. Z szalika zrobił kominiarkę a na półce z książkami ustawił telefon z włączoną kamerą. Później nieznajomy wszedł do mieszkania Rafała, wyciągnął strzykawkę spod kurtki i wstrzyknął ofierze nieznaną substancję. Później obaj mężczyźni zaczęli uprawiać seks. Po 15 minutach skończyli, a nieznajomy nagle wyciągnął broń! Kazał Rafałowi uklęknąć i zdjąć kominiarkę.
Skandal w znanej grupie aktywistów LGBT+. Jeden z członków zarządu Homokomanda okazał się być gwałcicielem
Napastnik także ją zdjął. Rafał rozpoznał w nim Macieja L. – znanego aktywistę z Homokomanda. Rok wcześniej ofiara miała odrzucić propozycję seksu ze strony Macieja L. „Uważaj z kim, k***a, zadzierasz. Bądź miły następnym razem dla mnie” – miał powiedzieć L. i uderzyć Rafała w twarz pistoletem. „Jedziesz, jedziesz, bo cię zaj***ę!”.
Według „Wyborczej” Rafał początkowo wykonywał polecenie Macieja L., ale po chwili wstał i nakazał napastnikowi opuszczenie mieszkania. L. nie wiedział, że całe zajście było nagrywane. Zarząd Homokomanda miał wiedzieć o wstrząsających wyczynach Macieja L. Po zapoznaniu się ze sprawą został wyrzucony z organizacji, składając dymisję na ręce Linusa Lewandowskiego – członka zarządu Homokomanda.
„Od razu, żebym nie mógł się wyprzeć, napiszę ci: Maciej zaraz po zdarzeniu zadzwonił do mnie i powiedział, że umówił się z tobą po to, żeby się zemścić. I bardzo przepraszam, że nie powiedziałem tego wcześniej. To był mój przyjaciel, myślałem, że jestem jego najbliższą osobą i muszę mu pomóc, zmusić do terapii, wyprostować. Jednak nie da się. Jest po prostu gwałcicielem” – miał napisać do ofiary Linus Lewandowski 15 września.
Nie wiadomo, czy incydent z udziałem członka zarządu Homokomanda został zgłoszony przez organizację odpowiednim służbom.