Wielu Polaków nie zdaje sobie sprawy, że aktualnie na polskim niebie dzieją się rzeczy, które przed miesiącem nie miały jeszcze miejsca. Od momentu wybuchu wojny w Ukrainie ruch powietrzny nad Polską znacząco się wzmógł.
Inwazja Rosji na Ukrainę sprawiła, że ruch lotniczy nie tylko nad strefą bezpośrednich działań wojennych, ale nad całą wschodnią flanką NATO zdecydowanie się wzmógł. Nad naszymi głowami dzieją się więc niesamowite rzeczy.
Od miesiąca nad Polską latało mnóstwo maszyn wojskowych. Poza standardowymi dyżurami Sił Powietrznych RP były to również maszyny bojowe NATO, takie jak myśliwce i samoloty rozpoznania i zwiadu elektronicznego. Do tego w powietrzu znalazły się powietrzne tankowce.
Zadaniem ostatniej z tych maszyn jest dbanie o to, aby maszynom bojowym nie zabrakło paliwa. Proces tankowania samolotów poruszających się z prędkością ponad 500 km/h jest bardzo trudny, o czym ekspert Zespołu Badań i Analiz Militarnych Jerzy Gruszczyński opowiedział w rozmowie z „Faktem”.
– Maszyna zaopatrująca się w dodatkowe paliwo podlatuje do powietrznego zbiornikowca od tyłu, lecąc z prędkością zbliżoną do zbiornikowca, jej pilot manewrując, umieszcza końcówkę sondy w stożku lecącego swobodnie przewodu paliwowego. Po ich połączeniu następuje przetaczanie paliwa – wyjaśnia Gruszczyński.