Zaledwie kilka dni po głośnych informacjach o złamaniu przepisów przez Donalda Tuska pojawiły się wieści o szarży szofera marszałek Sejmu Elżbiety Witek. Doszło do przekroczenia prędkości, a także przejechania na czerwonym świetle.
Informację o złamaniu przepisów przez szofera marszałek Sejmu Elżbiety Witek przekazał „Fakt”. Miało do tego dojść we wtorkowy wieczór. W materiale podkreślono, że kierowca „gnał jak na zatracenie”.
Tabloid zaznaczył, że po udzieleniu wywiadu w telewizji Polsat marszałek wracała do sejmowego hotelu na wieczorny odpoczynek. Jej kierowca uznał, że „skoro wiezie taką „szychę”, to przepisy go nie obowiązują”.
Wskazano również, że szofer Elżbiety Witek przekroczył dopuszczalną prędkość o niemal 40 km/h, a przez skrzyżowanie przejechał na czerwonym świetle. Za taki wybryk grozi sześć punktów karnych i mandat w wysokości 300-400 złotych.
Młodszy inspektor Wojciech Pasieczny, były policjant drogówki i ekspert w zakresie bezpieczeństwa na drodze w rozmowie z „Faktem” powiedział, że w „miejscu, gdzie zatrzymałby się inny samochód jadący 50 km/h, to samochód pani marszałek jechałby jeszcze 86 km/h, a jeśli przed autami byłby pieszy, to prawdopodobnie przeleciałby przez dach pojazdu”.