Rząd Beaty Szydło utrzymuje, że polskie kopalnie przeżywają okres prosperity, wydobycie rośnie, sytuacja ekonomiczna sektora wydobywczego jest znakomita, ludzie żyją dostatnio, a ceny węgla i innych paliw stałych na nim opartych nie pójdą w górę. Badanie przeprowadzone przez pracownię Kantar TNS wskazuje, że jest odwrotnie. We wrześniu 31 proc. polskich gospodarstw domowych znajdowało się w sytuacji tzw. ubóstwa energetycznego, wydając co najmniej 10 proc. dochodów na zakup węgla. A będzie jeszcze gorzej.
Badanie zostało upublicznione we wtorek przez Izbę Gospodarczą Sprzedawców Polskiego Węgla, do której należy sto podmiotów dysponujących ponad 350 składami węgla w całej Polsce, czyli ponad połową szacowanego na ponad 10 mln ton krajowego rynku węgla opałowego. Prezes Izby Łukasz Horbacz stwierdza bez ogródek, że już teraz w wyniku coraz gorszego wydobycia z rodzimych kopalń w składach z opałem brakuje węgla, a jego ceny są w nich nawet o około 25 proc. wyższe niż rok temu.
Sytuacji nie ratuje nawet coraz większy import surowca, przede wszystkim z Rosji, czym ekipa PiS, wbrew swojej propagandzie dywersyfikacyjnej, wpędza nas w coraz głębsze uzależnienie od wschodniego sąsiada.
O złej sytuacji polskich kopalń pisaliśmy na portalu ShareInfo w tekstach „»Dobra zmiana« w górnictwie. Polska bez węgla kamiennego” oraz „Platforma atakuje rząd PiS. Obwinia go za bałagan w górnictwie i uzależnienie energetyczne od Rosji!”. Polityka rządu doprowadza do coraz gorszej sytuacji gospodarstw posiadających piece na węgiel i jego pochodne, takie jak ekogroszek czy miał węglowy. Badanie Kantar TNS rozwiewa wszelkie wątpliwości. Sfera tzw. ubóstwa energetycznego rośnie w zastraszającym tempie. A podwyżki spowodują, że zamiast 31 proc. obejmie aż 34 proc. gospodarstw.
Dla dużej grupy Polaków ta zima będzie więc ciężka. W budynkach opalanym węglem mieszka bowiem 37 proc. Polaków. Dla 46 proc. gospodarstw już teraz zakup węgla jest znacznym bądź bardzo dużym obciążeniem.
W ciągu ostatniego roku Polacy wydali na zakup węgla średnio 2534 zł, czyli przeciętnie ponad 11 proc. dochodów gospodarstw. Dla ponad 10 proc. rodzin było to co najmniej 20 proc. budżetu domowego. A ponieważ przewidywany wzrost cen ma wynieść średnio około 15 proc. oznacza to, że wydatki w skali roku zwiększą się o ponad 370 zł, zbliżając się do trzech tysięcy złotych na gospodarstwo. Konsekwencją będzie rozszerzenie się sfery ubóstwa energetycznego na kolejne prawie 200 tysięcy (czyli prawie 10 proc.) gospodarstw.