Słowa ukraińskiego wiceministra wypowiedziane na polsko-ukraińskiej granicy nie brzmiały zachęcająco – jakby nie liczył się zbytnio z interesami naszych przewoźników. W pętli słów Sierhija Derkacza dało się wychwycić oskarżenia o wywoływanie „kryzysu energetycznego na Ukrainie”, a nawet sugerowanie, że protest polskich kierowców powoduje ofiary śmiertelne wśród Ukraińców. W sprawie wydarzeń na granicy głos zabrał prezydent Wołodymyr Zełeński, który postanowił poluzować nieco stale napinającą się atmosferę pomiędzy naszymi krajami.
Od 6 października polscy kierowcy ciężarówek blokują przejścia graniczne w Dorohusku i Hrebennem na Lubelszczyźnie oraz w Korczowej na Podkarpaciu – a od czwartku, 23 listopada, także w Medyce. Polscy przewoźnicy domagają się zakazu rejestrowania w Polsce firm transportowych z obcym kapitałem (w domyśle chodzi o firmy ukraińskie) oraz rozwiązania problemów z ukraińską cyfrową kolejką na przejściach granicznych. Faktem jest, iż firmy ukraińskie wykonują w krajach Unii Europejskiej coraz więcej przewozów, konkurując z polskimi przewoźnikami na otwartym rynku wspólnoty, której nie są nawet częścią.
W wyniku protestu przed przejściami granicznymi występują bardzo długie kolejki, liczące nawet ponad 30 kilometrów. Utknęli w nich również ukraińscy kierowcy, którzy nie mają jak wrócić do siebie. Odwiedził ich w sobotę ukraiński wiceminister Serhij Derkacz wraz z konsulem generalnym Ukrainy w Lublinie Olehem Kutsem – podaje serwis naTemat.pl.
„Wczoraj (24.11) ogłosiliśmy możliwość ewakuacji. Już zgłosiło się około 20 osób” – potwierdził Derkacz. „Zobowiązujemy się zabrać i przywieźć kierowców, przekroczyć granice w dwie strony. Dla nas to jest bardzo ważne, by zachować zdrowie naszych ludzi, ponieważ mamy już dwóch kierowców, którzy zmarli, czekając w kolejkach do granicy” – podkreślił ukraiński wiceminister, cytowany przez portal.
„Pracujemy z ministerstwem infrastruktury, z Komisją Europejską, żeby znaleźć rozwiązanie. Też prosimy rząd Rzeczypospolitej Polskiej, żeby pomagał nam, żeby znaleźć to rozwiązanie i jak najszybciej odblokować tę granicę” – zaapelował zwracając wcześniej uwagę na „stojących i marznących” w „bardzo ciężkich warunkach” ukraińskich kierowców.
Ostre słowa ukraińskiego ministra o proteście polskich przewoźników. Zełeński reaguje i studzi atmosferę
Do tej pory nastawienie wiceministra można było odebrać jako neutralne ze zorientowaniem na interes własnego kraju. Później jednak Derkacz otwarcie uderzył w Polaków.
„Mamy podejrzenie, że ten protest ma na celu, żeby fizycznie zablokować granicę, a nie żeby rozwiązać jakieś tematy i że nie są nastawieni do negocjacji” – stwierdził. Ocenił, że blokada na przejściach granicznych „przynosi dużo strat finansowych Ukrainie, Polsce i innym naszym partnerom z Unii Europejskiej”.
„Otrzymujemy przez terytorium Rzeczypospolitej Polskiej ok. 30 proc. wszystkiego, co potrzebujemy dla naszego sektora energetycznego. Kiedy mamy sytuację, że ponad miesiąc te cysterny stoją już w oczekiwaniu w kolejkach to (powoduje -red.) bardzo duże napięcie, presję i duży problem dla naszych systemów energetycznych” – stwierdził Derkacz, po czym padło uznane w Polsce za najbardziej kontrowersyjne: „Jeżeli chodziło protestującym, żeby doprowadzić do kryzysu energetycznego w Ukrainie, to im to się zaczyna udawać”.
Kilka godzin później na ostre słowa ukraińskiego urzędnika, które padły na przejściu granicznym w Polsce zareagował prezydent Wołodymyr Zełeński. „Premier, a także wicepremier Stefaniszyna pracują z udziałem ministerstwa spraw zagranicznych, spraw wewnętrznych i ministerstwa infrastruktury. Jestem pewien, że damy radę” – powiedział w sobotę Zełeński, cytowany przez „Ukraińską Prawdę”. „Myślę, że musimy dać naszym sąsiadom trochę czasu. Wszystko się ociepla” – dodał.