Po zeszłorocznym zamachu terrorystycznym na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie na Europę padł blady strach. W okresie przedświątecznym wprowadzane są szczególne środki ostrożności. Zamaskowane bloki betonu chronią jarmark świąteczny przed terrorystami w niemieckim mieście Bochum. Wyglądają jak worki z prezentami pod choinkę, ale w środku znajdują się zapory, które mają w razie ataku zatrzymać ciężarówkę z terrorystą zamierzającym staranować ludzi.
Czy Polsce w czasie przedświątecznym na pewno nic nie grozi? Zdaniem Vincenta V. Severskiego, byłego funkcjonariusza Agencji Wywiadu i pisarza, ryzyko zamachu ostatnio w naszym kraju wzrosło.
– Wszyscy, w całej Europie w XXI wieku, mają powody, żeby z niepokojem oglądać się przez ramię. Oczywiście, gdyby nie takie zdarzenia jak udział Polaków w wojnie z Państwem Islamskim na Bliskim Wschodzie, antyislamskie hasła na Marszu Niepodległości czy ostatni atak na Ośrodek Kultury Muzułmańskiej w Warszawie, to prawdopodobieństwo byłoby mniejsze – mówi Severski portalowi Wirtualna Polska.
Były funkcjonariusz Agencji Wywiadu uczula na lekceważenie dżihadystów. W jego ocenie nie są to jacyś prymitywni idioci, których tylko stać na obcinanie głów i palenie ofiar żywcem, ale ludzie często wykształceni na przykład w Londynie i doskonale zorientowani również tym, co się dzieje u nas.
Severski zwraca uwagę, że jakimś pocieszeniem mogło być do tej pory to, że nie jesteśmy dla terrorystów jakimś ważnym celem. Jednak to, gdzie dojdzie do ataku, jest nieprzewidywalne.
– Pamiętajmy, że cel drugorzędny zawsze może stać się celem pierwszorzędnym. Wszystko zależy od okoliczności i nagle może się okazać, że „warto” przeprowadzić atak też u nas – mówi pisarz. – Wystarczy wsiąść w ciężarówkę i przejechać się Nowym Światem w Warszawie. Tam nie ma żadnych słupków, żadnych zabezpieczeń.