„Czesi nie poprą użycia art. 7 przeciw Polsce”, napisał z entuzjazmem na Twitterze eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski. Wiedzę tę zaczerpnął od posła Zbigniewa Gryglasa z partii Jarosława Gowina Porozumienie, który oznajmił z triumfem na TT: „Nasi sąsiedzi, Czesi przeciw art. 7. To kolejne państwo, które nie popiera ingerencji UE w sprawy polskie! Zakończy się wielką porażką @EU_Commission? Niesamowite oświadczenie Czech ws. Polski! To zmienia wszystko!”.
Radość polskich polityków zepsuł jednak w piątek czeski sekretarz stanu ds. europejskich Ales Chmelar, wykazując, że rozpowszechniają oni wyjęte z kontekstu wypowiedzi z września 2017 roku.
„Słowa te zostały wypowiedziane, gdy był jeszcze czas na rozważenie weta prezydenta Dudy i gdy liczyliśmy na pozytywny rozwój sytuacji. Teraz sprawa jest mniej klarowna. Wciąż uraduje nas, jeśli Polska rozwiąże tę sprawę wewnętrznie, ale trzy miesiące minęły i niewiele się zmieniło”, napisał Chmelar na TT, dając do zrozumienia, że Czesi prawdopodobnie poprą nałożenie sankcji na Polskę.
Jeszcze bardziej przykra niespodzianka może jednak spotkać rząd PiS ze strony Węgier. Politolog dr Dominik HéJj przestrzega w artykule w „Dzienniku Gazecie Prawnej” przed wiarą w deklaracje premiera Viktora Orbana. Orban nie będzie bowiem kierował się sentymentem wobec Polski, ale wyłącznie interesem swojego państwa.
„Głos poparcia dla Warszawy przyszedł najpierw od wicepremiera Zsolta Semjéna, a potem także Viktora Orbana. O ile jednak Semjén deklarował zawetowanie ewentualnych sankcji, premier był ostrożniejszy i mówił o utrudnianiu ich wprowadzenia. Te szczegóły mają znaczenie. Utrudniać można także zakulisowo, przy stole negocjacyjnym prezentując tradycyjne dla Orbana podejście koncyliacyjne”, ostrzegł politolog. Przypomniał przy tym, że reprezentant Węgier poparł w grudniu stanowisko Komisji Weneckiej negatywnie oceniające ustawy sądowe podpisane przez prezydenta Dudę.