Rodzinny dom dziecka okazał się piekłem! Dzieci bito, a psy kochano!

REKLAMA

Andrzej (44 l.) i Wioletta W. (41 l.) mieli prowadzić Rodzinny Dom Dziecka gwarantując opiekę pełną miłości. Okazuje się, że w swojej placówce przez trzy lata znęcali się nad dziećmi. Zamiast schronienia i poczucia bezpieczeństwa zgotowali im piekło.

W lokalnym środowisku małżeństwo było uważane za modelowych rodziców zastępczych. Chwaliły się nimi nawet władze Gdańska. W domu przebywało ośmioro dzieci (od 5 do 12 lat). Ich gehenna trwała od lutego 2015 roku do lutego 2018 roku. Opiekunowie maltretowali je fizycznie i psychicznie poprzez zastraszanie, wyzwiska, głodzenie i bicie. Kobieta rozdzielała jedzenie, ale nieustannie było go za mało. Okazuje się, że lepszy poziom egzystencji małżeństwo zapewniało swoim psom (prowadzą hodowlę). Zwierzęta były dla nich najważniejsze, bo były bardzo drogie – psy długowłose ras lhasa apso i russkaya tsvetnaya bolonka warte są kilka tysięcy złotych. Całą tragiczną historię opowiedział nauczycielom jeden z podopiecznych. Wówczas powiadomiono MOPS i prokuraturę.

– Dzieci uderzane były rękoma po ciele, szarpane. Wioletta W. i Andrzej W. stosowali kary polegające na zmuszaniu dzieci do przebywania na dworze w złych warunkach pogodowych i w późnych godzinach wieczornych. Andrzej W. jedną z pokrzywdzonych dziewczynek kilkakrotnie rzucał na podłogę, a następnie na łóżko. Jednego z chłopców przywiązał do łóżka i uderzał pięścią w brzuch, a kolejnego bił rurą od odkurzacza – informuje Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

REKLAMA

Teraz dla kobiety i mężczyzny przewidziana może być kara do 8 lat więzienia. Sami zainteresowani do winy się nie przyznają. – Wobec obojga prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji połączonego z zakazem zbliżania się na odległość 50 metrów do pokrzywdzonych małoletnich oraz kontaktowania się z nimi w jakiejkolwiek formie, zakazu prowadzenia działalności w ramach rodzinnego domu dziecka i działalności związanej ze sprawowaniem bezpośredniej pieczy nad małoletnimi – wyjaśnia Wawryniuk.

Podziel się: