Po inwazji Rosji na Ukrainę, Szwecja i Finlandia postanowiły dołączyć do Sojuszu Północnoatlantyckiego. W ocenie byłego szefa fińskiego wywiadu Pekka Toveriego, gdyby do tego nie doszło, to rosyjska armia i tak prawdopodobnie nie zagroziłaby Szwecji.
Generał stwierdził, że Rosjanie prawdopodobnie nie są w stanie zagrozić Szwecji militarnie. Toveri odniósł się do położenia tego kraju oraz na bardzo dobrze wyszkolenie i uzbrojenie szwedzkiego wojska. Odniósł się również do rosyjskiej armii, która okazała się słaba. Dodatkowo, aby dotrzeć pod Sztokholm, Rosja musiałaby jeszcze zająć Finlandię, co byłoby bardzo trudnym wyzwaniem.
„Wyzwaniem dla Rosji jest to, w jaki sposób może zagrozić Szwecji militarnie. Rosja nie ma połączenia lądowego ze Szwecją. Jeśli więc agresor chciałby mieć wojska lądowe w Szwecji, musiałby przejść przez Finlandię, co nie byłoby łatwym zadaniem” – mówił Toveri w dzienniku „Iltalehti”.
„To za duża operacja. W pierwszej kolejności rosyjskie lotnictwo musiałoby pokonać szwedzkie siły powietrzne, do czego najprawdopodobniej Rosjanie nie są zdolni. Choćby dlatego, że odległość z Rosji do Szwecji jest tak duża, że ograniczyłoby to dostępność sił” – stwierdził fiński wojskowy.
„Operacja wymagałaby skoncentrowania znacznej większości rosyjskich sił powietrznych. Ponadto Ukraina pokazała, że Rosjanie nie są dobrzy w prowadzeniu wymagających operacji lotniczych” – przekonuje generał. Zaznacza, że najmocniej zagrożona byłaby Gotlandia, ale i ona według niego znajduje się poza zasięgiem Rosji. „Piechota morska rosyjskiej Floty Bałtyckiej walczy obecnie głównie na Ukrainie i nie radzi sobie tam zbyt dobrze” – stwierdza. „To byłby atak samobójczy” – dodaje.