Władze rosyjskie chcą ograniczyć godziny sprzedaży alkoholu w sklepach. Wszystko za sprawą raportu na temat skali pijaństwa w Rosji, który został przedstawiony przez Centrum Opracowań Narodowej Polityki Alkoholowej. Wynika z niego, że Rosjanie nie tylko piją na umór, ale coraz częściej umierają od zatrucia alkoholem.
Według raportu w czasie trzech kwartałów 2019 roku w Rosji wskutek spożycia alkoholu zmarło 5010 dorosłych osób i 1433 nastolatków. Jest to wzrost o 12 proc. w ujęciu rocznym w porównaniu z 2018 rokiem i daje średnią 4,6 zgonu na 100 tysięcy osób.
Największą śmiertelność odnotowano w graniczącej z Mongolią Republice Tuwy, w której liczba zgonów alkoholowych zwiększyła się 2,6 do 18,6 osób na 100 tys. osób. Niewiele lepiej było w położonym na południowy wschód od Moskwy obwodzie penzańskim (15,1 zgonów na 100 tys. mieszkańców) oraz w obwodzie kurgańskim na południowym Uralu (18,1 zgonów na 100 tys. osób).
Autorzy raportu podkreślają, że wzrost zgonów po alkoholu nastąpił również w regionach, w których dotąd nie było dużej ilości takich wypadków. „Są regiony o niskiej śmiertelności, ale z bardzo wysokim tempem wzrostu o 5-10 razy. Np. w Tatarstanie, gdzie rok temu 3 osoby zmarły po zatruciu alkoholem, w tym roku jest to o 10 razy więcej – 30 zgonów. W Żydowskim Obwodzie Autonomicznym liczba zgonów alkoholowych zwiększyła się 6,4 razy”, stwierdzono w dokumencie.
Małym pocieszeniem jest fakt, że w Moskwie ilość osób, które zapiły się na śmierć, zmalała. W liczącym około 11 milionów osób mieście zanotowano 77 zgonów alkoholowych (czyli 0,7 osób/100 tys.), jest to więc to o 28 proc. mniej niż rok temu.