Od początku wojny w Ukrainie morale rosyjskich żołnierzy bardzo szybko zaczęły spadać. Niektórzy nawet buntują się i nie chcą wykonywać rozkazów. Pułkownik Maciej Matysiak opowiedział o tym, jak mogą wyglądać kolejne tygodnie.
Mit „wielkiej rosyjskiej armii” systematycznie jest obalany podczas działań zbrojnych w Ukrainie. Nieporadność swoich wojsk sprawia, że Władimir Putin póki co najpewniej odpuścił podbój Kijowa, którzy rzekomo miał być jego celem numer jeden.
Żołnierze nie są odpowiednio przeszkoleni, ponadto mają niskie morale, a ich czołgi pamiętają jeszcze czasy ZSRR. Wystarczy wspomnieć o tym, że ich problemy są tak poważne, że korzystają nawet ze sprzętu podbijanego kraju.
– Rosja prowadzi mobilizacje rezerw, możemy dyskutować nad jakością tych rezerw i jakością sprzętu, ale widzimy też, że rosyjskie siły mówiąc kolokwialnie „okupują się” w pozycjach, czyli technicznie przygotowują się do tego, że gdyby nastąpiły rozmowy mające zakończyć konflikt albo zakończyć się rozejmem, to chcą zatrzymać swoje zdobycze terytorialne i dalej destabilizować sytuację na Ukrainie – tłumaczy Maciej Matysiak, były zastępca szefa SKW, czyli Służby Kontrwywiadu Wojskowego w w specjalnym wydaniu „Super Raportu”.
– Jeżeli chodzi o całość odmowy wykonania poleceń sądzę że nie, ale na poszczególnych szczeblach będziemy mieli taką sytuację: czy to dezercji masowych, odmów wykonania rozkazów, czy próby fizycznej eliminacji danego dowódcy – dodał Matysiak.