Rząd szykuje plan reglamentacji energii. Nagrody dla oszczędnych. Znamy wstępne szczegóły
Rząd szykuje pomoc dla tych, którzy będą sumiennie oszczędzać prąd w czasie nadchodzącej, trudnej zimy. Co zaskakujące, pomysł jest ewenementem w skali Europy. Na zachodzie za nazbyt duże „szastanie energią” szykują się duże kary. W Polsce, zamiast kija, rząd wyciągnął marchew. Dla oszczędnych będą nagrody finansowe – podaje „Onet”.
REKLAMA
Do tej pory nie uzgodniono wspólnej, ogólnoeuropejskiej strategii w kwestii oszczędzania energii. Chodzi oczywiście o zmniejszenie zużycia w obliczu największego kryzysu energetycznego od nawet 40 lat. Według wstępnych planów wiadomo, że zachodnie kraje nie zamierzają patyczkować się ze swoimi obywatelami – tak jak było to chociażby podczas pandemii COVID-19.
W Niemczech, jak to w Niemczech – ordnung muss sein! Tamtejszy rząd oczekuje od obywateli dyscypliny. W miejscu pracy ma być nie więcej, jak 19 stopni Celsjusza – tak, aby nie marznąć, ale też przesadnie się nie „dogrzewać”. Ponadto wyłączone będą wszelkie neony i banery reklamowe. Nie będzie można także podgrzewać basenów. Obostrzenia – tym razem nie COVID-owe, ale energetyczne – będą obowiązywały do 28 lutego 2023 roku. Mniej więcej do końca sezonu grzewczego.
REKLAMA
Podobne rozwiązanie w kwestii maksymalnej temperatury planuje Szwajcaria. Tutaj także będzie to maksymalnie 19 stopni Celsjusza. Z tym, że ma to dotyczyć także mieszkań prywatnych. Tego typu obostrzenia mają wejść w życie, jeżeli konieczna będzie reglamentacja gazu. Zakazane ma być również ogrzewanie basenów i saun. Za złamanie obostrzeń będzie groziła surowa kara – równowartość 150 zł za dzień.
Dania planuje ochłodzić nieco temperaturę w budynkach użyteczności publicznej. Tak samo, maksymalnie 19 stopni Celsjusza w pomieszczeniu.
Polski rząd ws. reglamentacji energii: Nie ma mowy o restrykcjach
A co z Polską? Być może po dwuletnich zmaganiach z pandemią, rządzący zorientowali się, że na Polaków kij działa raczej prowokująca, a nie zachęcająco. Wyciągnęli wnioski? Polacy zamiast kija mają dostać marchewkę. I to taką finansową.
„Potrzeba nie kija, ale marchewkę, wolimy szukać rozwiązań zachęcających. Przewidujemy mechanizmy, które będą zachęcały do tego, by to zużycie energii było niższe” – powiedział w piątek 9 września rzecznik rządu Piotr Müller podczas konferencji prasowej.
REKLAMA
Drobne szczegóły zdradził już prezes PiS Jarosław Kaczyński. We wstępnym scenariuszu roczne limity dla jednego gospodarstwa domowego wynosiłyby 2 MWh lub 90% zużycia z roku poprzedniego. Po przekroczeniu limitu rodziny otrzymywałyby wyższe rachunki za prąd. Ale ci, którzy sumiennie oszczędzaliby energię, płaciliby mniej.
Podobne rozwiązanie wdrożono kilka tygodni temu na Węgrzech – podaje „Onet”. Rząd dopłaca tam do rachunków, aby złagodzić skokowy wzrost cen. Pomimo, iż Węgrzy wciąż mają kontrakty na gaz z Rosji, ceny prądu podskoczyły tam 10-krotnie, a gazu 4-krotnie.