Choć nie jesteśmy największym i najliczniejszym krajem w Europie, rząd mamy potężny! Przynajmniej liczebnie, bo Polskę pod tym względem wyprzedza tylko… Białoruś i Rosja. W gabinecie Federacji Rosyjskiej zasiada 31 członków, a białoruski rząd składa się z 30 osób. Dla porównania – rząd Donalda Tuska liczy 27 osób łącznie z premierem. To jednak nie wszystko, są jeszcze sekretarze i podsekretarze. W niektórych polskich ministerstwach szefowie resortów mają nawet po 7 zastępców! Komu to potrzebne?
Premier sam krajem nie rządzi, pomaga mu cały sztab ludzi. I to wielki sztab, bo gabinet premiera Donalda Tuska składa się – po zaledwie trzech miesiącach od objęcia władzy – ze 120 osób! Dla porównania, w czasie największego rozkwitu rządu tzw. Zjednoczonej Prawicy (po 3 latach od objęcia sterów Państwa) w rządzie pracowało 125 członków razem z wiceministrami – zwraca uwagę RMF24.pl. Później konieczne było odchudzenie stanu osobowego o przeszło 20 proc., bo – najzwyczajniej w świecie – było tam wówczas „zbyt dużo ludzi do rządzenia”.
Liczniejsze od polskiego rządu są tylko gabinety Białorusi i Rosji. Niektórzy ministrowie mają po 7 zastępców!
Koalicyjny gabinet Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy już na samym początku niemal dorównał PiS-owi w rozpasaniu jednego z najwyższych organów administracyjnych w Polsce. To jeszcze nie koniec, bo wkrótce liczebność rządu Donalda Tuska może się zwiększyć. Niektórzy ministrowie mają obecnie po 7 zastępców, natomiast nowoutworzone Ministerstwo Przemysłu składa się obecnie tylko z szefowej – Marzeny Czarneckiej. Oczekuje się, że pani minister również będzie potrzebowała kilku wiceministrów.
Dlaczego polskie rządy są tak ogromne? W Polsce jest 19 ministerstw (łącznie z utworzonym 1 marca Ministerstwem Przemysłu). Do tego premier i ministrowie bez teki, z którzy większość pracuje w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – razem 27 osób. Dla porównania w Szwajcarii jest tylko 7 ministerstw i tyle samo ministrów. Nasz kraj jest na drugim biegunie razem z Białorusią (30) i Rosją (31) – czytamy w RMF24.pl.
Przypuszczalnie jest tak dlatego, że rząd składa się z kilku partii zjednoczonych w koalicji. Potrzeba wzajemnej kontroli koalicjantów wymusza obsadzanie ministerstw członkami każdej z głównych formacji, a przecież w rządzie nie mogą zasiadać tylko politycy, ale także specjaliści.
Czy polski rząd powinien być tak liczny?