We wtorek w Budapeszcie ruszył proces karny węgierskiego europosła Beli Kovacsa, któremu został postawiony zarzut szpiegowania na rzecz Rosji ze szkodą dla instytucji Unii Europejskiej. Polityka podejrzewa się też o nadużycia finansowe na znaczną sumę oraz posługiwanie się fałszywymi dokumentami.
Jak wynika z aktu oskarżenia, Kovacs w latach 2012–2014 przekazywał rosyjskim agentom informacje dotyczące bezpieczeństwa energetycznego, wyborów do Parlamentu Europejskiego, sytuacji wewnętrznej na Węgrzech oraz rozbudowy elektrowni atomowej w Paksu.
Kovacs miał ponadto, działając wraz z trzema innymi osobami, spowodować straty w budżecie Parlamentu Europejskiego na sumę ponad 21 tysięcy euro. Według informacji prokuratury, polityk zawarł w latach 2012–2013 fikcyjne porozumienia o 4- lub 6-miesięcznych stażach w PE dla czterech osób. Z ustaleń śledczych wynika, że stażyści nie istnieli.
Polityk, któremu zarzuca się szpiegostwo i nadużycia finansowe, był deputowanym do Parlamentu Europejskiego z ramienia skrajnie prawicowej partii Jobbik od maja 2010. W październiku 2015 PE zawiesił jego immunitet, a w grudniu 2017 Kovacs wystąpił z Jobbiku.
Bela Kovacs zwrócił uwagę śledczych tym, że regularnie odbywał konspiracyjne spotkania z rosyjskimi dyplomatami oraz comiesięcznymi wyjazdami do Moskwy.
Prokuratura twierdzi, że celem działalności Kovacsa było stworzenie w Parlamencie Europejskim silnego, otwarcie antyunijnego obozu, rozbijanie od środka instytucji unijnych oraz realizowanie rosyjskich interesów.
Bela Kovacs zaprzecza, jakoby szpiegował na rzecz Rosji. Przed rozpoczęciem wtorkowego posiedzenia sądu oświadczył, że nie wiedział, iż rozmawiał z agentami, bo „nie mają tego wypisanego na czole”.
Proces Kovacsa z powodu tajemnicy państwowej odbywa się za zamkniętymi drzwiami i biorą w nim udział wyłącznie sędzia, prokuratorzy, adwokaci oraz oskarżony.