Nie wszędzie można bawić się tak, jak w naszym kraju. Choć teoretycznie obowiązują już COVID-owe restrykcje, nikt nie powstrzyma Polaków przed hucznym świętowaniem ważnych wydarzeń. Inaczej jest na przykład w Australii. Barowi, który zorganizował imprezę sylwestrową na 300 osób, grozi kara w wysokości 733 tys. zł – przekazał australijski portal 9news.
Dla branży rozrywkowej w Australii, sytuacja wygląda jak w stanie wojny. Imprezy sylwestrowe w Perth (zachodnia Australia) odbywały się wczoraj „w podziemiu”. Według relacji policjanta Chrisa Dawsona, drzwi wejściowe baru „The George” były zamknięte, kiedy funkcjonariusze przyszli skontrolować lokal o godzinie 23:30 czasu lokalnego. Szyby w oknach baru były zaciemnione.
Policjanci… przeszli przez mur i dostali się do lokalu innym wejściem. Okazało się, że impreza sylwestrowa trwa tam w najlepsze! O maseczkach nikt tam nie słyszał, a wszyscy bawili się tak, jakby to był sylwester w 2019 roku.
Niestety było to zakończenie 2021 roku, a barowi w Perth grozi grzywna w wysokości 250 dolarów australijskich (733 tys. złotych) za złamanie restrykcji, związanych z koronawirusem.