„Potencjał militarny NATO w Europie nie jest wystarczająco silny, aby w razie ataku Rosji obronić kraje bałtyckie”, alarmuje szwedzki Badawczy Instytut Obrony w opublikowanym w środę raporcie. W dokumencie podkreślono, że pomimo wzmocnienia wschodniej flanki NATO wojskom rosyjskim dotarcie do stolicy Łotwy Rygi i jej zdobycie zajęłoby zaledwie 48 godzin.
Autorzy dokumentu nie mają wątpliwości, że obecnie Rosja dysponuje o wiele większą siłą bojową niż wojska Paktu Północnoatlantyckiego. Zdolna jest bowiem do jednoczesnego przeprowadzenia dwóch operacji militarnych w różnych miejscach, wykorzystując do tego 300 tysięcy żołnierzy piechoty. Natomiast NATO w przypadku, gdyby wojska rosyjskie rozpoczęły atak na któreś z państw bałtyckich, mogłoby wykorzystać do odparcia agresji zaledwie 40 tysięcy żołnierzy.
Swoje wyliczenia szwedzcy eksperci oparli na przeprowadzonej na wzór amerykański symulacji ataku sił rosyjskich na Łotwę. W grze wojennej nie uwzględniono armii szwedzkiej, gdyż państwo to nie należy do NATO. Dokument podkreśla natomiast strategiczną rolę, jaką dla bezpieczeństwa regionu mają znajdujące się na Morzu Bałtyckim Wyspy Alandzkie, Bornholm i Gotlandia.
Wojskowi specjaliści podkreślają w raporcie, że rosyjskie zagrożenie dotyczy nie tylko Estonii czy Łotwy, ale także państw Europy Zachodniej. Wynika ono z mocarstwowych ambicji prezydenta Władimira Putina, której przejawem jest agresywna retoryka Moskwy wobec sąsiadów oraz wznowienie przez Rosję wyścigu zbrojeń.