Prezydent Andrzej Duda nie przejął się uruchomieniem przez Komisję Europejską procedury wynikającej z artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej. W środę po południu podczas konferencji w Pałacu Prezydenckim poinformował, że podpisze ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa.
W ocenie prezydenta ustawy skierowane przez niego do Sejmu, po zawetowaniu przez niego w lipcu projektów Prawa i Sprawiedliwości, spełniają warunki do ich podpisania i nie są sprzeczne z konstytucją.
Zdaniem głowy państwa po wejściu w życie nowego prawa „wielu obywateli odzyska wiarę, że Polska jest państwem uczciwym i sprawiedliwym”.
– Z niesmakiem słucham gromkich głosów, wyrażanych zwłaszcza przez niektórych przedstawicieli elit, w tym sędziowskich, o tym jaki to straszliwy system zostanie wprowadzony, który będzie powodował naruszenie niezawisłości sędziowskiej i upolitycznienie – powiedział prezydent, odnosząc się do krytycznych opinii na temat zaaprobowanej przez niego reformy sądownictwa.
Decyzja Andrzeja Dudy ogłoszona kilka godzin po oświadczeniu Komisji Europejskiej o bezprecedensowym uruchomieniu wobec Polski artykułu 7 dolała oliwy do ognia i być może zamknęła możliwość dalszych rozmów z Brukselą.
Polska miała trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji Komisji Europejskiej w kwestii kształtu trójpodziału władzy, który według KE naruszają ustawy o SN i KRS. Jednak prezydent Duda ani nie skierował tych ustaw do Trybunału Konstytucyjnego, ani nie odłożył ich podpisania do czasu, gdy premier Morawiecki zacznie negocjacje z szefem KE Junckerem.
Gdyby prezydent się nie pośpieszył, PiS mógłby jeszcze negocjować z Brukselą kształt reformy wymiaru sprawiedliwości i nie wypaść z głównego nurtu polityki.