W tragiczny sposób zakończyła się podróż dla jednego z pasażerów samolotu lecącego z Londynu do Warszawy. W czasie lotu mężczyzna źle się poczuł i mimo reanimacji zmarł. Jedna z pasażerek opisała, jak to wyglądało z jej perspektywy.
Lot, w trakcie którego doszło do śmierci pasażera odbył się w poniedziałek około godziny 14:00. Maszyna wylądowała w Poznaniu, jednak już w Londynie pojawiły się problemy. Start odbył się dwie godziny później niż zakładano.
W rozmowie z serwisem goniec.pl jedna z pasażerek opowiedziała, że od samego początku lotu wewnątrz samolotu było bardzo duszno. W pewnym momencie stewardessa zapytała, czy być może na pokładzie znajduje się lekarz.
Pomocy potrzebował 50-latek, który miał problemy z oddychaniem. – Do pomocy przyłączył się jakiś mężczyzna. Zaczęła się akcja udzielania pierwszej pomocy, masaż serca, podawanie tlenu. Mężczyzna był dość postawny, załoga miała duży problem z ułożeniem go na podłodze – dodała.
Po kilkunastu minutach załoga przekazała, że konieczne będzie awaryjne lądowanie przed dotarciem do portu w Warszawie, dlatego wylądowano w Poznaniu. – Do samolotu tylnym wejściem weszli ratownicy medyczni i próbowali jeszcze raz podjąć reanimację. Mężczyzna był już wtedy około pół godziny bez funkcji życiowych. Mimo zasłony było widać, że włożono jego ciało do worka. W międzyczasie było słychać rozmowy ratowników, że pasażer leczył się kardiologicznie i miał astmę – opowiada jedna z pasażerek.