Stefan W., który zadał śmiertelne ciosy nożem prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi, wyszedł z więzienia 8 grudnia. Tydzień wcześniej jego matka zgłosiła się na policję z prośbą o interwencję w sprawie swojego syna. Ostrzegała, że Stefan W. może być niebezpieczny, gdyż mówi o zemście na politykach. Alarmowała, że nie powinien opuszczać więzienia, ponieważ po wyjściu na wolność może popełnić przestępstwo.
– 30 listopada 2018 roku do Komisariatu III Policji w Gdańsku zgłosiła się osoba zaniepokojona stanem psychicznym Stefana W., który aktualnie odbywał karę pozbawienia wolności – mówi aspirant Karina Kamińska z gdańskiej policji. – Policjanci jeszcze tego samego dnia wysłali pismo do dyrektora zakładu karnego, w którym przebywał osadzony, informując go o pozyskanej wiedzy. W piśmie tym zwrócili się z prośbą o podjęcie przez zakład karny możliwych dostępnych działań – dodaje.
O jakie działania chodzi? Dyrektor więzienia mógł objąć Stefana W. tzw. ustawą o bestiach. Gdyby podjął taką decyzję, morderca prezydenta Gdańska, mimo odbytej kary, trafiłby do zamkniętego zakładu dla groźnych przestępców z zaburzeniami psychicznymi. Do tego jednak nie doszło. Stefan W. wyszedł na wolność, a miesiąc później dokonał brutalnego zabójstwa, raniąc i pozbawiając życia Pawła Adamowicza.