Sojusz Północnoatlantycki od lat wydawał się być jednolitym organizmem polityczno-wojskowym, ale w ostatnim czasie zauważalna jest jawna samowola niektórych członków NATO. Chodzi tutaj najbardziej o Turcję. Przywódca tego kraju – Recep Tayyip Erdogan – sprawia wrażenie, jakby chciał wywołać wojnę wewnątrz sojuszu. Choć Turcja i Grecja są razem członkami NATO, nie sposób nie zauważyć niebezpiecznych tarć pomiędzy tymi dwoma śródziemnomorskimi krajami.
Turcja nęka Grecję, nagminnie naruszając wojskowymi samolotami jej przestrzeń powietrzną. Grecy odpowiadają zbrojeniem wysp na Morzu Egejskim – tuż „pod nosem” Turcji. Oba kraje nigdy nie pałały do siebie miłością i wydaje się, że nawet obecność we wspólnym sojuszu militarnym nie polepsza złych relacji. Są one wręcz zaogniane – zwłaszcza ostatnio i zwłaszcza przez stronę turecką.
Kolejne groźby prezydenta Turcji pod adresem Grecji. Oba kraje są członkami NATO
2 listopada prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan stwierdził, że „Ateny są w zasięgu naszych rakiet”. Nie sposób nie odebrać tego, jako subtelnej groźby pod adresem Greków.
„Zasięg 561 kilometrów ma zostać rozszerzony. Oczywiście te 561 kilometrów zaczęło straszyć Greków, ponieważ Ateny są całkowicie w ich zasięgu, ogłosili czerwony alarm. Grecja musi się opamiętać. Muszą się nauczyć, że prowokacja i podżeganie nigdzie ich nie zaprowadzą” – powiedział Erdogan, cytowany przez portal „Planeta.pl”.
To nie pierwszy raz w tym roku, kiedy przywódca Turcji rzuca groźby w stronę Grecji. We wrześniu zagroził tajemniczo, że kiedy przyjdzie czas, Ankara „zrobi to, co konieczne”. Słowa te były odpowiedzią na militaryzowanie przez Greków wysp na Morzu Egejskim – Lesbos i Samos. Grecy umieścili tam sprzęt, przekazany przez Stany Zjednoczone.
Według „gazeta.pl” – początkiem znacznego pogorszenia już nienajlepszych stosunków był sprzeciw Grecji dla sprzedaży Turcji przez USA myśliwców F-16. Premier Grecji pojechał wówczas do USA, aby lobbować w Waszyngtonie za niezawieraniem tej transakcji z Ankarą. Erdogan miał po tym powiedzieć, że premier Kyriakos Mitsotakis „już dla niego nie istnieje”.