Telewizja Polska kierowana przez Jacka Kurskiego 800 mln zł pożyczki od Skarbu Państwa będzie spłacała w latach 2019-2023. Zabezpieczeniem jest weksel in blanco, a TVP zarzeka się, że jej płynność finansowa nie jest zagrożona.
Rząd PiS przed kamerami za jeden z priorytetów przyjął zaspokajanie roszczeń osób, którym władze PRL znacjonalizowały mienie m.in. w wyniku tzw. dekretu Bieruta. Tymczasem 800 mln na ratowanie bankrutującej telewizji premier Beata Szydło zabrała z Funduszu Reprywatyzacji, na którym gromadzone są środki właśnie na rekompensaty za nacjonalizacje prowadzone przez komunistów po 1945 roku. Potwierdziło to Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w odpowiedzi na interpelację poselską dotyczącą finansów telewizji.
Telewizja narodowa kierowana przez Kurskiego zapewnia o swojej doskonałej sytuacji finansowej, nawet przy spadających wpływach z abonamentu RTV, ale optymistyczne komunikaty z centrali na Woronicza nie znajdują odzwierciedlenia w faktach. W 2016 r. TVP zanotowała spadek wpływów o 6,8 proc. do 1,47 mld zł i wzrost kosztów operacyjnych o 8,2 proc. do 1,65 mln zł. W sumie strata netto firmy wyniosła 176,7 mln zł. Dla porównania w 2014 r., za rządów koalicji PO-PSL, gdy na czele władz Telewizji Polskiej stał Juliusz Braun, instytucja ta wypracowała 6,29 mln zł zysku netto. Potem, po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych było już tylko gorzej. Rok 2015, gdy nowym prezesem został Janusz Daszczyński, to strata 36,62 mln zł. W 2016 r., a więc w czasach kierowania instytucją na Woronicza przez Jacka Kurskiego strata netto wzrosła do 176,75 mln zł.
Najnowsza pożyczka będzie spłacana przez TVP w miesięcznych ratach od 2019 do końca 2023 r., a ich zabezpieczeniem jest weksel własny in blanco zaopatrzony w klauzulę „bez protestu”. Dochodzą do tego deklaracja wekslowa z prawem wypełnienia weksla przez pożyczkodawcę oraz sporządzone w formie aktu notarialnego oświadczenie o poddaniu się egzekucji w razie niespłacania pożyczki i odsetek umownych. Jak więc widać, obecne władze telewizji wspólnie z rządem PiS podrzucili kukułcze jajo zwycięzcom wyborów parlamentarnych, które odbędą się właśnie w 2019 r.