Ukraińskie media nazwały to „próbą nacisku Kijowa na Warszawę” i… okazuje się to poniekąd trafnym określeniem. Jakiś czas temu Ukraina zablokowała tranzyt kolejowy przez swój kraj do Polski. Jest to ważny szlak handlowy, gdyż przez Ukrainę przebiega część tzw. „Nowego Jedwabnego Szlaku”, którym przyjeżdżają do Europy towary z Chin. W tle pojawiły się żądania, dot. zwiększenia limitu zezwoleń dla ukraińskich firm transportowych. Czy Polska dyplomacja skapitulowała przed szantażem?
„Od 10 lutego zniesione zostaną wszelkie ograniczenia w tranzycie kolejowym do Polski” – poinformował w sobotę minister infrastruktury Ukrainy Oleksandr Kubrakow. Informację potwierdził jego polski odpowiednik minister Andrzej Adamczyk. Ograniczenia w transporcie kolejowym wprowadzono w styczniu.
„Budowanie relacji z PKP na obustronnie korzystnych zasadach pomoże kolejom państwowym Ukrainy zwiększyć potencjał tranzytowy i eksportowy. Od 10 lutego zniesione zostaną wszelkie ograniczenia w tranzycie kolejowym do Polski” – powiedział w sobotę minister infrastruktury Ukrainy Oleksandr Kubrakow, cytowany przez „Polsat News”.
„Wierzę w możliwość znacznego zwiększenia obrotów towarowych z Polską. Dlatego przyspieszamy prace nad elektryfikacją odcinka Kowel-Izów. Pozwoli nam to znacząco zwiększyć przepustowość tego obszaru po stronie ukraińskiej” – oświadczył minister.
Kubrakow wyraził również nadzieję, że Polska odwdzięczy się tym samym i zelektryfikuje odcinek trasy po naszej stronie granicy.
Wstrzymanie tranzytu „narzędziem nacisku na Warszawę”
Do wstrzymania tranzytu jako pierwsze odniosły się ukraińskie państwowe koleje. Według nich, głównym problemem i powodem przerwania tranzytu były problemy z płynnością ruchu na ich odcinkach kolejowych. „Obecnie istnieją dwa problemy: sytuacyjny – nagromadzenie wagonów i systemowy – przestarzała infrastruktura i polityka taryfowa” – podało biuro prasowe ukraińskich kolei Ukrzaliznyci.
Inaczej przyczynę określiły Ukraińskie media, w których pojawiły się twierdzenia, że tranzyt jest w zasadzie szantażem Kijowa wobec Warszawy. „Ukraina chciałaby zwiększyć ustaloną obecnie na 160 tys. zezwoleń na pół roku kwotę dla przewoźników samochodowych do co najmniej 200 tys. Polska to główne okno Ukrainy do Europy: na ten kraj przypada ok. 40 proc. wszystkich ukraińskich przewozów towarowych do państw UE, a deficyt zezwoleń ogranicza handel Ukrainy z krajami UE” – pisał w styczniu na łamach portalu Dzerkało Tyżnia publicysta Wołodymyr Krawczenko.
31 stycznia doszło do spotkaniu ministrów infrastruktury Polski i Ukrainy. Efektem spotkania było porozumienie, potwierdzone oświadczeniem. Limity dla ukraińskich przewoźników będą zwiększone.
„Do 5 lutego 2022 r. strony powinny ustalić datę posiedzenia komisji mieszanej do spraw międzynarodowych przewozów drogowych, która powinna ustalić terminy przekazania oraz ilość dodatkowych zezwoleń na wykonywanie międzynarodowych przewozów drogowych” – brzmi fragment oświadczenia.