To miało być święto rosyjskie zwycięstwa, gloryfikujące „Wojnę Ojczyźnianą” i rosyjskie wojsko, będące narzędziem agresji na Ukrainę i krwawej okupacji tego kraju. Tymczasem w Kaliningradzie znaleźli się śmiałkowie (lub śmiałek), którzy „zakłócili” przejazd Parady Zwycięstwa w enklawie Federacji Rosyjskiej w głębi Europy. Ktoś napisał „niet wajnie” – podaje „Wirtualna Polska”.
„Przy wszystkich informacjach o nieuchronności kary są śmiałkowie, którzy ryzykują rzucenie groźnych teraz haseł w samym sercu miasta. Po prostu wow!” – komentuje autor popularnego bloga o stolicy rosyjskiego regionu.
Może się okazać, że w europejskim Kaliningradzie poparcie dla wojny jest dużo mniejsze, niż w obwodach w głębi „ruskiego miru”. Jednym ze znaków potwierdzających taką tezę, jest napis – namalowany białą farbą w centrum miasta – „nie dla wojny”. Napis został wysmarowany na trasie przejazdu parady z okazji „Dnia Zwycięstwa”, a jednocześnie na trasie, którą codziennie gubernator obwodu kaliningradzkiego Anton Alichanow jeździ do pracy.
Anty-wojennych sygnałów w Kaliningradzie jest więcej. Czy Rosja będzie miała kłopoty ze swoim „lotniskowcem”?
Sytuacja, która jednoznacznie wskazuje na to, że mieszkańcy byłego województwa królewieckiego nie palą się do popierania wojny na Ukrainie, dotyczy również koncertu, który miał być wyrazem poparcia dla „rosyjskiej operacji specjalnej na Ukrainie”. Kalinigradzkie Ministerstwo Kultury i Turystyki zaplanowało happening na 18 maja.
Tymczasem, kiedy zapowiedź wydarzenia trafiła na popularny w okolicy kanał Telegram, większość użytkowników nie była zachwycona. 226 osób – najwięcej wśród komentujących – oznaczyło wieść o koncercie emotką… „kupa”. Podczas, gdy tylko nieco ponad 100 osób wyraziło swoje poparcie poprzez „kciuk w górę”.
„Zapędzą pracowników państwowych. Połowa jest zagrożona zwolnieniem i pozbawieniem premii. Wot, taki mamy reżim” – czytamy w jednym z komentarzy. Wiele z nich brzmi podobnie: „kto to pójdzie oglądać”, „na propagandę to mają pieniądze, proszę o podwyżkę emerytury”, „czyli w pracy każą nam okazać radość i cywilną postawę, inaczej nie będzie bonusu”.
„Sądzę, że większość ludzi w Kaliningradzie ma dość tej wojny. Tyle że muszą siedzieć cicho, bo za szerzenie złych informacji o operacji w Ukrainie grozi 15 lat więzienia. Moi znajomi brali udział w protestach antywojennych w pierwszych dniach inwazji. Opowiadali, jak oficerowie milicji ostrzegali: ‘ludzie, idźcie do domów, bo my mamy rozkaz was wszystkich zamykać, nas rozliczą z akcji’” – powiedział „Wirtualnej Polsce” przedsiębiorca, robiący interesy pomiędzy Polską a Kaliningradem.
„To raczej ta ciemna masa ze wschodniej Rosji, która ogląda tylko propagandowe rosyjskie media, jest skłonna popierać wojnę. Z Kaliningradem jest inaczej. Tu ludzie zawsze podróżowali do Europy, na wakacje, w interesach, niektórzy mają Kartę Polaka. Oni mają kontakt z normalną rzeczywistością i doświadczają skutków wojny. Swoje zdanie wyrażają po cichu, w prywatnych rozmowach. Bo kto zaryzykuje więzienie?!” – tłumaczył.
„W Kaliningradzie istnieje też grupa tzw. rosyjskich Niemców, czyli osób o niemieckim pochodzeniu, które uzyskały stałe pozwolenie na podróżowanie do Europy. Ci należą do najbardziej zagorzałych przeciwników Putina” – podsumowuje rozmówca „Wirtualnej Polski”.