W środę rano I prezes SN Małgorzata Gersdorf pytana przez dziennikarzy, dlaczego przerwała urlop i wróciła do pracy, odparła, że taką decyzję podjęła ze względu na „nową ustawę o Sądzie Najwyższym” i „napaść na sędziego Józefa Iwulskiego”.
– Wróciłam z tego urlopu, bo sytuacja jest bardzo napięta, dramatyczna. Po pierwsze z punktu widzenia Sądu Najwyższego – jest nowa ustawa i muszę widzieć, co się dzieje. Po drugie uważam, że bezprecedensowa jest napaść na sędziego Józefa Iwulskiego – oświadczyła Gersdorf.
Na pytanie dziennikarzy, czy jest nadal jest I prezesem SN, sędzia odpowiedziała twierdząco. – Pan prezydent uważa, że nie, a ja uważam, że jestem I prezesem SN do 2020 roku i tego nikt nie zmieni. Bo konstytucja jest konstytucją i tu nie ma zasady „lex wyższe od lex niższego”, ponieważ normy konstytucyjne są najważniejsze i nie można ich zmieniać zwykłymi ustawami – wyjaśniła powody, dla których pozostanie na stanowisku do końca kadencji, która upływa w kwietniu 2020 roku.
– Ja nie walczę o swój interes, o swoją pozycję i swój święty spokój, ponieważ gdybym chciała mieć święty spokój, to dawno bym odeszła z tego stanowiska. Ja walczę o państwo, praworządność i zachowanie konstytucyjne – zapewniła sędzia.
Małgorzata Gersdorf, odnosząc się do doniesień mediów o przeszłości sędziego Józefa Iwulskiego, stwierdziła, że atak na sędziego Iwulskiego jest niebywały.
– To jest najlepszy sędzia z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych w Sądzie Najwyższym. To, że był przydzielony przymusowo do sądów wojskowych w stanie wojennym, to tylko młodzi ludzie mogą nie wiedzieć, jakie były wtedy konsekwencje nieorzekania w tych sprawach; to były konsekwencje więzienia – powiedziała.
W ocenie Gersdorf, odmowa orzekania w sądach wojskowych w okresie PRL oznaczałaby niewykonanie rozkazu i „nadawałaby się pod sąd wojenny”.