Premier Mateusz Morawiecki przyjechał do rodzinnego Wrocławia na uroczystości związane z rocznicą Marca’68. Przemawiając na Politechnice Wrocławskiej, szef rządu nie poświęcił jednak zbyt wiele uwagi protestom studenckim i czystkom antysemickim sprzed 50 lat. Skupił się natomiast na chwaleniu osiągnięć własnego rządu, mówiąc między innymi o sukcesach w ściągalności podatku VAT.
Przemówienie premiera oburzyło Ryszarda Krasnodębskiego, ekonomistę i matematyka, emerytowanego profesora Politechniki Wrocławskiej, który miał być na uroczystości odznaczony jako uczestnik protestów w 1968 roku złotym medalem „Wrocław z Wdzięcznością”. Ostatecznie jednak do odznaczenia nie doszło, ponieważ po tym, jak tylko Morawiecki skończył przemawiać, Krasnodębski demonstracyjnie opuścił salę i na dekorację nie zaczekał.
– To przecież nie jest premier. On nie wie, co mówi! Nie będzie mnie uczył historii po nowemu! To skandal – skomentował profesor wystąpienie Morawieckiego.
Wcześniej Krasnodębski rozdał kilka egzemplarzy swojego przemówienia, które miał wygłosić po przyjęciu medalu. Jak sam to określił, „uznaje je jako list do prezesa PiS”.
– Wzywam w nim pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego do podjęcia inicjatywy odwołania ustaw zaprzeczających cywilizowanym zasadom demokratycznego państwa, spełnienia deklaracji w wyznawaniu wartości chrześcijańskich i do stosowania języka nieuwłaczającego godności żadnego obywatela. W przeciwnym razie historia oceni Pana działalność tak, jak na to zasługuje – wyjaśnił Krasnodębski.
93-letni Ryszard Krasnodębski pochodzi z Kresów, w czasie II wojny światowej był żołnierzem Armii Krajowej, a po wojnie krótko służył w Ludowym Wojsku Polskim. Od 1946 roku mieszka we Wrocławiu. Tam ukończył studia matematyczne, zrobił doktorat, został wykładowcą na Politechnice Wrocławskiej. Jako pracownik akademicki był jednym z uczestników Marca ‘68. Gdy wybuchły strajki studentów, Krasnodębski podjął solidarnościową głodówkę, za co został zawieszony przez władze uczelni.