Wnuk byłego prezydenta Lecha Wałęsy zeznaje przed sądem w swoim procesie. Dominika W. kilka miesięcy temu zatrzymała policja, bo pędził szaleńczo samochodem. Na domiar złego, był wówczas pijany. Teraz przyznaje, że „to była głupota”.
Aż pięć zarzutów postawiono potomkowi legendarnego przywódcy Solidarności. Chodzi o m.in. niebezpieczną jazdę po pijanemu, znieważenie policjantów i przemoc wobec ochroniarza. Teraz za kratkami może spędzić nawet 12 lat.
Do zatrzymania doszło 25 lutego bieżącego roku. Oskarżony jechał zygzakiem gdańskimi ulicami volkswagenem. Zderzał się też ze stojącymi autami i jechał chodnikiem. Wówczas też ktoś przypadkowy chciał go zatrzymać. Wtedy zaczął grozić, że zabije interweniującego. Stwierdzono, że Dominik W. jechał bez uprawnień, a badanie wykazało prawie dwa promile alkoholu w organizmie.
Przed sądem we wtorek zeznania złożyły pielęgniarki pobierające krew zatrzymanemu, a także chcący mu zabrać kluczyki od auta ochroniarz sklepu.
Według relacji Faktu, Dominik W. wszystkiego na temat swojego zachowania słuchał w sądzie bez wzruszenia. Za to, co zrobił jednak przeprosił. – To była głupota, żałuję, że wsiadłem tego dnia za kierownicę – powiedział.
Wnuk Wałęsy staje przed sądem nie pierwszy raz. Mężczyzna jest także oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej swojej partnerki.
21-latka w tym roku w sierpniu skazano już za pobicie 22-letniej kobiety w Gdańsku. Za ten czyn zasądzono pół roku prac społecznych i zadośćuczynienie w wysokości tysiąca złotych. Pobita została koleżanka jego byłej partnerki. Za co? Za to, że stanęła w jej obronie.