Barbarze Nowackiej trudno przejść do porządku dziennego nad tym, w jaki sposób podeszli posłowie PO i Nowoczesnej do głosowania w sprawie liberalizacji aborcji. Głosowania szalenie ważnego dla kobiet, które w czasie akcji feministycznych „totalna opozycja” tak ochoczo wspierała, a w sejmie się od nich odwróciła.
Nowacka, pełnomocnik komitetu „Ratujmy Kobiety 2017” wypowiedziała się w prasie w ostrych słowach: – Prawa kobiet są elementem demokracji, prawo do projektów obywatelskich jest elementem demokracji, a grupa posłów Platformy i Nowoczesnej nawet nie chciała go skierować do komisji.
Oskarżyła polityków opozycyjnych o hipokryzję, przypominając, że wcześniej chętnie uczestniczyli w demonstracjach w jednym szeregu z osobami, które podpisały się pod projektem mającym złagodzić prawo aborcyjne. W mediach społecznościowych natomiast chwalili się obecnością na „czarnych marszach”, zdobywając zaufanie kobiet walczących o swoje prawa. Teraz Nowacka wini ich o niepowodzenie akcji: – Setki tysięcy podpisów wyrzucają do kosza, bo są koniunkturalistami.
Ma do nich żal, twierdząc, że teraz Jarosław Kaczyński będzie miał pewność, iż „może wszystko, bo w Platformie, Nowoczesnej i PSL siedzą ludzie, których można bardzo tanio kupić”.
Obrończyni praw kobiet nie ukrywa rozgoryczenia, przewidując nadchodzące rozwiązanie, zmierzające w kierunku zgoła innym, niż pragnęłaby liberalna strona sceny politycznej. Pani polityk twierdzi: – PiS zaostrzy prawo antyaborcyjne, bo w Sejmie nikt się nie sprzeciwi. Zaostrzy, bo z rządu wylecieli Szyszko i Macierewicz, trzeba jakoś spłacić długi wobec Tadeusza Rydzyka. Najprościej je spłacić zdrowiem i życiem kobiet.