Jedna duża wojna w Europie już trwa. Od kliku miesięcy cały świat spogląda na inwazję Rosji na Ukrainę. Odwróconą uwagę wielu państw wykorzystują „dawne demony”, które wskrzeszają zamrożone konflikty. Być może w Europie zobaczymy jeszcze jedną wojnę, gdyż wczoraj znów zawrzało na Bałkanach. Na granicy Serbii i Kosowa padły strzały, doszło do blokad. Wszystko to pod dość banalnym pretekstem.
Wczoraj w mediach społecznościowych pojawiły się doniesienia o potyczkach na granicy Kosowa i Serbii. Nie do końca wiadomo było czy to fake newsy, czy zagrożenie jest realne. W końcu jednak informacje o napiętej sytuacji potwierdziły władze Kosowa – informuje „Super Express”. Według ich relacji, Serbowie mieli oddać strzały do kosowskich policjantów. Przejścia graniczne pomiędzy dwoma bałkańskimi krajami zostały zamknięte. Oficjalnie nikt nie został ranny.
Strzały na granicy Serbii i Kosowa. Władze obu państw wydały oświadczenia
„Uzbrojone grupy kontrolowane przez rząd serbski oddały dziś strzały w północnym Kosowie. Nadchodzące dni mogą być trudne. Mamy do czynienia z typem serbskiego szowinizmu, który dobrze znamy” – powiedział premier Kosowa Albin Kurti w oświadczeniu wydanym w niedzielę wieczorem.
Oświadczenie wydały także władze Serbii. Informują, że serbska armia „na razie nie wkroczyła na terytorium Kosowa”.
„Ze względu na dużą dezinformację, którą władze w Prisztinie celowo rozpowszechniają za pośrednictwem fałszywych kont na portalach społecznościowych i stronach internetowych, ministerstwo obrony informuje, że serbska armia na razie nie przekroczyła granicy administracyjnej i nie weszła w żaden sposób na terytorium Kosowa” – poinformowały władze w Belgradzie.
Kosowo jest państwem uznawanym przez ok. 100 państw – w tym Polskę, której żołnierze do dziś uczestniczą tam w misji stabilizacyjnej KFOR. Kosowa nie uznaje Serbia, która uważa republikę za swoje terytorium.