To przechodzi ludzkie pojęcie. Ksiądz na Ukrainie wyszedł do rosyjskich żołnierzy z krzyżem nad głową – na znak pokoju. Chciał zatrzymać rozlew krwi. W zamian otrzymał śmierć i potężne cierpienie. Rosjanie dla zabawy… przejechali po jego ciele czołgiem – relacjonowała kobieta, która była świadkiem zdarzenia.
Do zdarzenia doszło jeszcze w pierwszych tygodniach wojny. W tym czasie – dokładnie 5 marca – rosyjskie wojska zmierzały w kierunku Kijowa. We wsi Jasnohorodki natrafili na barykadę ukraińskiej obrony terytorialnej. Przed 24 lutego w miejscowości mieszkało ok. 800 osób. Wśród bohaterów, broniących wsi, znalazł się prawosławny ksiądz Rostysław Dudarenko.
„Pomiędzy nacierającymi orkami i naszymi chłopcami wywiązała się zacięta walka. Nasi nie mieli większych szans – było ich mniej, teren jest niemal niemożliwy do obrony. W pewnym momencie na drodze pojawił się nasz ksiądz, szedł w stronę Rosjan z krzyżem i towarzyszącym mu asystentem, chciał zatrzymać rozlew krwi” – wspomina mieszkanka Jasnohorodki, cytowana przez „Polsat News”.
Nie wystarczyła im śmierć księdza. Dla zabawy Rosjanie jeździli po jego ciele czołgiem
Kapłan nie zdawał sobie sprawy, do czego zdolni byli Rosjanie, którzy wówczas nacierali na ukraińskie pozycje. Dudarenko oraz jego asystent zostali zastrzeleni z zimną krwią. To co wydarzyło się potem jeszcze bardziej mrozi krew w żyłach.
„Potem dla zabawy jeździli po ich ciałach czołgami. Pamiętam porozrzucane wokół miejsca walk członki, do dziś czuję zapach krwi, który wtedy wypełnił okolicę” – mówi kobieta.
Ciało księdza oraz jego towarzysza zostało wyzbierano – lub wręcz zdrapane – z gruntu dopiero dzień później, kiedy linia frontu zbliżyła się bardziej w stronę Kijowa. „Najpierw ich szczątki przewieziono do Fastowa, później po naszych apelach księdza oddano wiosce, gdzie pochowano go z należnymi honorami” – tłumaczy Olga.