Już niedługo rząd Mateusza Morawieckiego może mieć poważne kłopoty. Zanosi się na nowy strajk i na opóźnienia w wypłatach świadczeń na dzieci lub nawet na zablokowanie flagowego programu socjalnego PiS, czyli 500 plus. Aż 40 tys. urzędników zatrudnionych w pomocy społecznej ma dość swojej sytuacji i zamierza pójść w ślady nauczycieli.
Jak informuje „Rzeczpospolita”, „pracownicy pomocy społecznej domagają się nie tylko podwyżek bardzo niskich pensji (średnio 1902 zł na rękę), ale także zmiany systemu udzielania przez państwo pomocy, który obecnie skupia się głównie na reagowaniu na największe patologie w najtrudniejszych rodzinach, zamiast im zawczasu przeciwdziałać”.
Prof. Piotr Broda-Wysocki z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych w rozmowie z „Rzeczpospolitą” powiedział, że „ten zawód nigdy nie był dowartościowany, a wymagania stawiane kandydatom do tej pracy są ogromne”. – Ale teraz czara goryczy się przelała. Tak jak dla nauczycieli tą kroplą było ogłoszenie 500 zł na krowę, dla pracowników socjalnych było rozszerzenie 500 plus na pierwsze dziecko – ocenił ekspert.
– Pracownicy socjalni mają ogromne poczucie niesprawiedliwości, że w kraju więcej pieniędzy należy się tym, którzy nic nie robią i żyją z zasiłków, niż im, którzy te pieniądze przyznają – podkreślił Broda-Wysocki. – W tym proteście nie chodzi wyłącznie o czynnik ekonomiczny, ale przede wszystkim o godność i sprawiedliwość społeczną – zaznaczył.