
Setki mandatów, interwencji i kar, a pasażerowie nadal nie mogą powstrzymać się przed żartami o bombach w portach lotniczych. Na krakowskim lotnisku „rozładować atmosferę” postanowiła tym razem 66-letnia kobieta, która oznajmiła obsłudze lotniska, że w bagażu przewozi materiały wybuchowe. Zamiast śmiechu, był szybki telefon do służb, mandat i… odwołane wakacje.
To nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni, gdy ktoś skusił się rzucić zakazanym na wszystkich światowych lotniskach żartem o bombie. 66-letnia kobieta, która miała polecieć z krakowskich Balic na Rodos, przekonała się, że jednak nie warto.
Takich żartów na lotnisku lepiej nie mówić. Smutnych panów, którzy przyjdą zaraz potem, już nie da się rozśmieszyć
Funkcjonariusze z Kraków Airport otrzymali informację o incydencie w miniony czwartek od pracowników jednego z punktu check-in – odprawy bagażowej. Strażnikom granicznym przekazano, że 66-latka oznajmiła, że w bagażu przewozi materiały wybuchowe. Nikomu – może poza nią – nie było do śmiechu. Jej zresztą też, ale dopiero chwilę później.
66-latkę czekała poważna rozmowa z funkcjonariuszami z zupełnie innym poczuciem humoru. Za swój wybryk kobieta została ukarana mandatem w wysokości 500 złotych, ale to nie była najdotkliwsza kara. Z reguły takie osoby są wypraszane z pokładu samolotu przez kapitana i tak stało się także w tym wypadku. 66-latkę wykluczono z lotu, więc nie mogła polecieć na Rodos, gdzie najprawdopodobniej miała spędzić wakacje.
Źródło: rmf24.pl

