Rodzice pragnęli nauczyć 16-letnią dziewczynę przedsiębiorczości, więc polecili jej zebrać z drzew wiśnie, a następnie sprzedać owoce przy ulicy. Niestety pouczająca praktyka kapitalizmu przyniosła 16-latce również bolesną lekcję… biurokracji. Jak się okazało – „życzliwa osoba” wysłała do właściwej instytucji donos na nastolatkę. Po kilku dniach jej mały stragan został najechany przez urzędników w asyście policji. Jej działalność została uznana za niebezpieczną. Teraz młoda dziewczyna będzie musiała tłumaczyć się ze swojej reakcyjnej działalności przed sądem.
Nie było przedsięwzięcie na skalę przemysłową. 16-latka potrzebowała pieniędzy na wycieczkę szkolną, więc wzięła sprawy w swoje ręce. Wstawała codziennie o świcie, aby nazbierać wiśni w sadzie swojego dziadka. Później z urobkiem udawała się na prowizoryczny stragan przy drodze, gdzie sprzedawała własnoręcznie zebrane owoce. Przez kilka dni udało jej się sprzedać kilka kilogramów wiśni. Być może jej mały biznes wkrótce by się rozkręcił, ale już trzeciego dnia nastolatka była zmuszona zakończyć działalność. Przedtem czekało ją jednak traumatyczne starcie z bezwzględnymi regulacjami.
Przy straganie 16-latki pojawiły się urzędniczki Inspekcji Sanitarnej – podaje „gazeta-walecka.pl”. Nie wiedzieć czemu, inspektorka pojawiła się tam w asyście policji. Jak relacjonują rodzice dziewczyny, ich córka była kontrolowana przez aż dwie godziny!
„Urzędniczkom bardzo zależało na tym, żeby ukarać nasze dziecko. Kontrola trwała ponad dwie godziny. (…) Urzędniczki dzwoniły w różne miejsca, radziły się chyba bardziej doświadczonych kolegów, szukały paragrafów. I je znalazły” – relacjonowała dla portalu gazeta-walecka.pl mama dziewczyny, pani Ewa.
16-latka sprzedawała wiśnie, żeby zarobić na wycieczkę szkolną. Po kilku dniach przy jej straganie pojawiły się urzędniczki i policja
Ponoć „na każdego znajdzie się na paragraf”, więc i na nastoletnią handlarkę owocami również. Urzędniczki zarzuciły dziewczynie brak orzeczenia lekarskiego do celów sanitarno-epidemiologicznych. Ponadto 16-latka „nie wdrożyła procedur, mających zapewnić bezpieczeństwo zdrowotne żywności”. To jednak nie wszystko. Ojca dziewczyny próbowano obciążyć mandatem w wysokości 100 złotych za to, że pracowała na straganie przed ukończeniem 18 roku życia.
„Prosiliśmy panie, żeby pouczyły Marysię i nie nakładały od razu mandatu. Niestety, nie dały się przebłagać” – dodaje pani Ewa. Ojciec nastolatki mandatu jednak nie przyjął, toteż sprawa będzie miała swój finał w sądzie.
Rodzice nastolatki odwołali się od decyzji, ale Powiatowy Inspektor Sanitarno-Epidemiologiczny w Wałczu uznał odwołanie za bezzasadne. Lokalna gazeta poprosiła instytucję o uzasadnienie decyzji urzędnika. Ten podkreślił znaczenie faktu, że kontrola odbyła się „na czyjeś zgłoszenie”.
„Ze względu na charakter i formę prowadzenia ruchomych i tymczasowych obiektów sprzedaży, takich jak stragany i stoiska, stosuje się elastyczne podejście do wdrażania wymagań higienicznych zawartych w rozporządzeniu, jednak należy zapewnić m.in. odpowiedni stan zdrowia osób pracujących w kontakcie z żywnością, co potwierdzane jest aktualnym orzeczeniem do celów sanitarno-epidemiologicznych” — napisał Karol Subocz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wałczu dla portalu gazeta-walecka.pl. Dodał, że przed rozpoczęciem działalności wymagane jest złożenie wniosku o wpis do rejestru.