Latem nietrudno o ukąszenia owadów. Wszechobecne pszczoły, osy czy komary dają się nam we znaki niemal codziennie. Aby się przed nimi ochronić, możemy stosować repelenty, ale często zawierają one dużo chemii, a jej warto unikać. Lepiej wymienić je na domowe odstraszacze. Jeśli jednak jest już za późno i owad cię ukąsił, a miejsce mocno swędzi i pojawił się świąd, nie czekaj, tylko weź sprawy w swoje ręce i spróbuj złagodzić bolące miejsce. Kojącą maść tygrysią znaną z czasów PRL-u używam od lat. Sprawdź, może akurat masz ją w domu.
Maść z kotkiem stosowali niemal wszyscy w latach 80. i 90. Obecnie, młode pokolenie nawet o niej nie słyszało. Szkoda, bo jest remedium na wiele schorzeń. Kosztuje niewiele, a dzięki naturalnym komponentom tj.: kamfor, mentol, parafina, olejki (np. goździkowy, miętowy) łagodzi rozmaite dolegliwości. Pomaga szybciej wrócić do zdrowia osobom przeziębionym, zmniejsza bóle mięśni i głowy (należy smarować nią okolice schroni). Do tego usprawnia krążenie krwi (polecana przy masażu) i redukuje obrzęki po ukąszeniach owadów.
Używaj maści tygrysiej zgodnie z zalecaniami
Lek ten można stosować tylko zewnętrznie – na skórę. Należy posmarować odrobiną maści bolące miejsce. Nie smarować ran otwartych i starać się unikać obszaru wokół oczu. Środek ma moc rozgrzewającą, więc podczas kuracji lepiej wystrzegać się wzmożonej aktywności fizycznej, która pewnie jeszcze bardziej zwiększyłaby ciepłotę skóry.
Odradza się stosowania maści przez kobiety ciężarne i w okresie laktacji. Przeciwwskazaniem jest też nadwrażliwość na konkretny składnik wyrobu medycznego. Przed pierwszą aplikacją warto zrobić test na małym fragmencie skóry i obserwować go. Jeśli nie ma żadnej wątpliwej odpowiedzi uczuleniowej, maść jest raczej bezpieczna. Dla pewności można zasięgnąć porady lekarza.